poniedziałek, 21 lipca 2008

Chciałam Wam pokazać coś pięknego:


Dzisiejszy wieczór spędziłyśmy oglądając The Break Up - komedię romantyczną.
Zjadłam paczkę chrupek marząc o figurze Jennifer Aniston.
A film nie był ani śmieszny ani romantyczny.

Branoc!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bo ja Ci coś powiem Igus. Zawsze jest tak ze komedie romantyczne nie są romantyczne a horrory nie są straszne. Ja pamiętam nasze początki z moją M. kiedy zawsze chodziło się na komedie romantyczne do kina, a jak byliśmy u niej to już tydzień wcześniej ściągałem filmy z tej kategorii, żeby załapać miły klimat, żeby było romantycznie itp... I wiesz co Ci powiem? Dopiero "Hostel" wzbudził w nas bliższe emocje...

Morał? Nigdy nie jest tak jak bysmy tego chcieli...

Do(B)ranoc

Pozdrawiam :)

Joanna K.-P. pisze...

Oj, ale ja się nie zgodzę. Przecież na przykład Love actually to doskonała komedia romantyczna! Zawsze na niej z Michem wyjemy jak norki i nie wiadomo, kto bardziej :) Dużo jest ładnych i zabawnych komedii romantycznych, tylko trzeba dobrze trafić ;]
Nawet Robin Hood kwalifikuje się do tego gatunku :)))
PS. Zdjęcie super!

Iga pisze...

Moja ulubiona to "Masz wiadomość". i ta scena na końcu, jak on przychodzi z tym psem a ona mówi "chciałam, żebyś to był ty" aaa :(((((
A poza tym to strasznie śmieszny film, w końcu z Tomem Hanksem :)

Joanna K.-P. pisze...

Ja z nimi to kocham najbardziej Bezsenność w Seatlle... Och...

Iga pisze...

Ona zrywa zaręczyny i wjeżdża na ten Empire State Building i on wraca po tego misia i się spotykają!!! :((((( Booooże jak ja na tym ryczałam.

A na Empire byłam, i był to jedyny dzień lipca, w którym była mgła i nic nie było widać :]