Piękna A. jest już na polskiej ziemi i zaczęłyśmy wczoraj pierwszą część celebracji.
Najpierw byłyśmy u Izy i Wiktora, którzy mają łóżko wielkości mojego pokoju.
A potem udałyśmy się do Irisha, gdzie z rozrzewnieniem wspominałyśmy panieński Pięknej A., po którym wychodziłyśmy z klubu na czworakach.
Tylko Piękną A. tak dobrze zna przeboje MTV, więc zabawa była przednia. Ja czułam się jak na studiach, a Piękna A. czuła się jak panienka. No, może poza tym momentem, w którym udawała moją dziewczynę, żebyśmy mogły się bawić nienękane przez podejrzany element.
A dzisiaj część druga w....... Kolibie!
Zniszczenie przybywaj!
sobota, 31 października 2009
Moja wesoła miniatura literacka została już opublikowana, więc wklejam ją Wam tutaj.
"Wszystko"
- Mówię ci, była jazda.
- Jazda?
- To znaczy, że było fajnie.
- Jazda. Jazda to może być szybka lub konna.
- Mamo, mówiłem, że było fajnie.
- Nie ma takiego słowa jak "fajnie". Mogło być miło, zabawnie, sympatycznie. "Poznałem wielu interesujących ludzi, mamo". Nie mogło być fajnie.
- OK. Nie było fajnie.
- Jazda. Skąd takie słowo? Jazda może być na kuble. Jak w tym opowiadaniu.
- Spadałem i nie mogłem przestać, mamo. Nie było żadnych ludzi. Byłem sam.
- Może być też próbna jazda.
- OK, mamo.
- "OK" to nie jest polskie słowo. Pokażę ci. Jest słownik. Wszystko jest w słowniku. Jest "okaryna", jest "orcha". Ale nie ma "OK". Więc nie było "OK.". "Spędziłem fantastyczny wieczór, mamo". Ale nie mogło być "OK.".
- Nie było. Niczego nie było. Umierałem, mamo.
- Jest też "orchidea" i "okrasa".
- Jechałem na tym kuble, mamo, w czarną przepaść i nie mogłem się zatrzymać. I zginęło wszystko, co znałem. Orchidea, orcha i okrasa. I była tylko ta przepaść i wiedziałem, że umrę.
- Widzisz? Wszystko jest w słowniku.
- A gdzie byłem ja?
- Też w słowniku. Musisz tylko powtarzać: "orchidea, orcha, okrasa... orchidea, orcha, okrasa".
"Wszystko"
- Mówię ci, była jazda.
- Jazda?
- To znaczy, że było fajnie.
- Jazda. Jazda to może być szybka lub konna.
- Mamo, mówiłem, że było fajnie.
- Nie ma takiego słowa jak "fajnie". Mogło być miło, zabawnie, sympatycznie. "Poznałem wielu interesujących ludzi, mamo". Nie mogło być fajnie.
- OK. Nie było fajnie.
- Jazda. Skąd takie słowo? Jazda może być na kuble. Jak w tym opowiadaniu.
- Spadałem i nie mogłem przestać, mamo. Nie było żadnych ludzi. Byłem sam.
- Może być też próbna jazda.
- OK, mamo.
- "OK" to nie jest polskie słowo. Pokażę ci. Jest słownik. Wszystko jest w słowniku. Jest "okaryna", jest "orcha". Ale nie ma "OK". Więc nie było "OK.". "Spędziłem fantastyczny wieczór, mamo". Ale nie mogło być "OK.".
- Nie było. Niczego nie było. Umierałem, mamo.
- Jest też "orchidea" i "okrasa".
- Jechałem na tym kuble, mamo, w czarną przepaść i nie mogłem się zatrzymać. I zginęło wszystko, co znałem. Orchidea, orcha i okrasa. I była tylko ta przepaść i wiedziałem, że umrę.
- Widzisz? Wszystko jest w słowniku.
- A gdzie byłem ja?
- Też w słowniku. Musisz tylko powtarzać: "orchidea, orcha, okrasa... orchidea, orcha, okrasa".
czwartek, 29 października 2009
Wygrałam!
Tym razem poznano się na moim talencie i wygrałam w Spółdzielni Literackiej konkurs na miniaturę prozatorską!
Co prawda przy najmniejszej liczbie uczestników w historii konkursu, w tym z Sh., którego cała miniatura opierała się na poincie o bitkach wieprzowych... ale hej, wygrałam! :)
Za wygraną (po którą szłam wśród pokrzykiwania Sh. "pokaż cycki!!") musiałam kupić mu i Kubie budyń. Bo zaczęli szemrać, że sława i kasa zmieniły mnie tak, że pewnie teraz rzucę Pegaza i zacznę brać narkotyki.
Opowiadania jeszcze nie opublikowali w sieci i Kuba mówi, że pewnie zgubili jedyny egzemplarz. Ale oni mówią, że na dniach będzie wisieć na stronie...
Więc trwajcie w oczekiwaniu :)
(:
Co prawda przy najmniejszej liczbie uczestników w historii konkursu, w tym z Sh., którego cała miniatura opierała się na poincie o bitkach wieprzowych... ale hej, wygrałam! :)
Za wygraną (po którą szłam wśród pokrzykiwania Sh. "pokaż cycki!!") musiałam kupić mu i Kubie budyń. Bo zaczęli szemrać, że sława i kasa zmieniły mnie tak, że pewnie teraz rzucę Pegaza i zacznę brać narkotyki.
Opowiadania jeszcze nie opublikowali w sieci i Kuba mówi, że pewnie zgubili jedyny egzemplarz. Ale oni mówią, że na dniach będzie wisieć na stronie...
Więc trwajcie w oczekiwaniu :)
(:
wtorek, 27 października 2009
Wróciłam. Weekend naj.
Tak już mamy z Pegazem, że jak jesteśmy razem, to wszystko jest naj.
Nic na to nie poradzę.
To jest mangusta, najbrzydsze zwierzę świata:
To jest najlepsze moje zdjęcie ever (by Pegaz):
A to jest sam Pegaz:
Wróciłam już do Gdańska.
Tylko nie wiem, po co.
A... no tak.
Poza tym Piękna A. przylatuje już jutro, żeby uczcić swoją już ósmą osiemnastkę. Sto lat Asiu :*
Nic na to nie poradzę.
To jest mangusta, najbrzydsze zwierzę świata:
To jest najlepsze moje zdjęcie ever (by Pegaz):
A to jest sam Pegaz:
Wróciłam już do Gdańska.
Tylko nie wiem, po co.
A... no tak.
Poza tym Piękna A. przylatuje już jutro, żeby uczcić swoją już ósmą osiemnastkę. Sto lat Asiu :*
wtorek, 20 października 2009
Niecierpliwość
Mimo wszystkich pozorów jestem dość zrównoważoną osobą, jednak niestety nie potrafię czekać jak dorosły człowiek. Gdy w przedszkolu miała być zabawa, nie mogłam spać całą noc, w oczekiwaniu na następny dzień i tak zostało mi do dzisiejszego wieku starczego.
Gdy na coś czekam, robię wszystko, by to jakoś przybliżyć. Dlatego wszędzie (nawet w pracy) jestem za wcześnie.
Jadę do Pegaza w piątek, czyli za jakieś 1,5 roku i żeby choć trochę czuć, że to już, od dwóch tygodni mam listę rzeczy, które muszę spakować i wyciągnęłam już torbę z szafy.
Teraz tylko muszę wymyślić jakiś sposób, żeby Pegaz nie wsadził mnie w powrotny pociąg.
Gdy na coś czekam, robię wszystko, by to jakoś przybliżyć. Dlatego wszędzie (nawet w pracy) jestem za wcześnie.
Jadę do Pegaza w piątek, czyli za jakieś 1,5 roku i żeby choć trochę czuć, że to już, od dwóch tygodni mam listę rzeczy, które muszę spakować i wyciągnęłam już torbę z szafy.
Teraz tylko muszę wymyślić jakiś sposób, żeby Pegaz nie wsadził mnie w powrotny pociąg.
czwartek, 15 października 2009
Konfitury c.d.
Bo wcale się nie poddałam i im nie odpuściłam.
Więc gdy inni byli na imprezie, mieli życie osobiste, spali lub oglądali TVN Style, ja wyrzuciłam wszystko z 14 słoików do garnka, dolałam sok z cytryny i przez kilka godzin znowu je smażyłam.
Z 14 słoików pomarańczowej papki w magicznym sposób zrobiło się 9 słoików papki bordowej. Nie wiem, czy teraz będzie ok, ale i tak jestem szczęśliwa, że się nie poddałam.
Najszczęśliwszą osobą i tak okaże się być moja A., która w końcu ma czystą i wolną kuchnię bez lepiącej się podłogi ;)
ps. co zrobić z przypalonym garnkiem? Wszelkie rady z kwaskami cytrynowymi, solą, sodą czy innymi cudami mile widziane.
Więc gdy inni byli na imprezie, mieli życie osobiste, spali lub oglądali TVN Style, ja wyrzuciłam wszystko z 14 słoików do garnka, dolałam sok z cytryny i przez kilka godzin znowu je smażyłam.
Z 14 słoików pomarańczowej papki w magicznym sposób zrobiło się 9 słoików papki bordowej. Nie wiem, czy teraz będzie ok, ale i tak jestem szczęśliwa, że się nie poddałam.
Najszczęśliwszą osobą i tak okaże się być moja A., która w końcu ma czystą i wolną kuchnię bez lepiącej się podłogi ;)
ps. co zrobić z przypalonym garnkiem? Wszelkie rady z kwaskami cytrynowymi, solą, sodą czy innymi cudami mile widziane.
środa, 14 października 2009
Hej ho hej ho
niedziela, 11 października 2009
Porażka
Jednak cudu nad Wisłą nie było i nadal jestem sobą - moje konfitury okazały się porażką.
Jak ktoś ma ochotę na 14 słoików za rzadkiej i za słodkiej mazi, z której niedogotowane kawałki dyni wchodzą w zęby, to niech mi da znać, zanim to wyleję do muszli.
:|
Jak ktoś ma ochotę na 14 słoików za rzadkiej i za słodkiej mazi, z której niedogotowane kawałki dyni wchodzą w zęby, to niech mi da znać, zanim to wyleję do muszli.
:|
Jestem złym człowiekiem
sobota, 10 października 2009
Niemożliwości
Nie potrafię i nienawidzę szyć.
Zbiera mi się na płacz, gdy trzeba przyszyć guzik i jestem w stanie wymasować mojej A. stopy za to, żeby to za mnie zrobiła.
Jednak nadszedł ten moment, w którym nawet ja - królowa świata - musiałam wziąć igłę z nitką do ręki.
Bianka musiała mi "pomóc".
Nie mogło być inaczej.
Jowita zorganizowała u siebie w domu imprezę przebieraną. Tematyka - postaci z filmów i bajek.
Przebrałam się za kelnerkę (hej, w niemal każdym filmie jest kelnerka). Ale i tak wyszło, że jestem pokojówką.
Sh. sam sobie zrobił kostium batmana z czarnego brystolu i prześcieradła ("z Ikei!!"). Tylko wyciął za małe dziurki na oczy :) Tu dodatkowo w peruce policjanta :)
Była kupa śmiechu.
I innych takich atrakcji typu butelka wódki w pokrowcu w lisa.
I teraz stoję przed wyzwaniem dziesięciokrotnie większym niż uszycie fartuszka.
Z głową, która z całą pewnością zaraz rozleci się na tysiąc małych kawałków, muszę obrać dynię na konfitury.
Zbiera mi się na płacz, gdy trzeba przyszyć guzik i jestem w stanie wymasować mojej A. stopy za to, żeby to za mnie zrobiła.
Jednak nadszedł ten moment, w którym nawet ja - królowa świata - musiałam wziąć igłę z nitką do ręki.
Bianka musiała mi "pomóc".
Nie mogło być inaczej.
Jowita zorganizowała u siebie w domu imprezę przebieraną. Tematyka - postaci z filmów i bajek.
Przebrałam się za kelnerkę (hej, w niemal każdym filmie jest kelnerka). Ale i tak wyszło, że jestem pokojówką.
Sh. sam sobie zrobił kostium batmana z czarnego brystolu i prześcieradła ("z Ikei!!"). Tylko wyciął za małe dziurki na oczy :) Tu dodatkowo w peruce policjanta :)
Była kupa śmiechu.
I innych takich atrakcji typu butelka wódki w pokrowcu w lisa.
I teraz stoję przed wyzwaniem dziesięciokrotnie większym niż uszycie fartuszka.
Z głową, która z całą pewnością zaraz rozleci się na tysiąc małych kawałków, muszę obrać dynię na konfitury.
środa, 7 października 2009
6
Nie może wytrzymać, gdy jestem w innym pomieszczeniu, niż ona
Jej ulubionym miejscem do spania jest moja głowa
Wstaje razem ze mną o 6 w nocy, żeby nieprzytomna patrzeć, jak walczę ze swoimi włosami i szykuję się do pracy
Z pochodzenia jest arystokratką, a je jak zwykłe prosię
Jej największym marzeniem jest zamieszkać w mojej szufladzie
Nie wyobraża sobie, jak można nie wejść do każdej otwartej torby i reklamówki leżącej na podłodze
Nawet nie tknie kawałka kiełbasy, a zajada się wielkimi muchami
Atrakcją na miarę Disneylandu jest dla niej kulka z papieru
Tak wyglądała, gdy miała 3 miesiące:
A tak wygląda dzisiaj:
Bianusia ma dziś szóste urodziny :)
Jej ulubionym miejscem do spania jest moja głowa
Wstaje razem ze mną o 6 w nocy, żeby nieprzytomna patrzeć, jak walczę ze swoimi włosami i szykuję się do pracy
Z pochodzenia jest arystokratką, a je jak zwykłe prosię
Jej największym marzeniem jest zamieszkać w mojej szufladzie
Nie wyobraża sobie, jak można nie wejść do każdej otwartej torby i reklamówki leżącej na podłodze
Nawet nie tknie kawałka kiełbasy, a zajada się wielkimi muchami
Atrakcją na miarę Disneylandu jest dla niej kulka z papieru
Tak wyglądała, gdy miała 3 miesiące:
A tak wygląda dzisiaj:
Bianusia ma dziś szóste urodziny :)
poniedziałek, 5 października 2009
Zapomniałabym!
Przecież mamy październik od kilku dni!
Przyszły w końcu moje piękne różowe słuchawki z Allegro (inny kolor niż czarny wykracza poza wyobraźnię sprzedawców w sklepach).
Gdy podekscytowana pokazywałam je mojej A. i jej M., to M. zapytał: a nie było innych kolorów?
Ale on jest po polibudzie.
Byłam dziś na jodze. Jeśli ktoś ma zapasowy kręgosłup, to ja poproszę.
Przyszły w końcu moje piękne różowe słuchawki z Allegro (inny kolor niż czarny wykracza poza wyobraźnię sprzedawców w sklepach).
Gdy podekscytowana pokazywałam je mojej A. i jej M., to M. zapytał: a nie było innych kolorów?
Ale on jest po polibudzie.
Byłam dziś na jodze. Jeśli ktoś ma zapasowy kręgosłup, to ja poproszę.
niedziela, 4 października 2009
Gotowa
czwartek, 1 października 2009
Nie poznali się
Niestety w Spółdzielni Literackiej podczas zajęć praktyczno technicznych nie poznano się na moim talencie literackim i nie wygrałam żadnej nagrody.
Ale prawie nie płakałam.
(dzięki Sh. wreszcie na tym blogu pokazały się zdjęcia, które nie sprawiają, że chce się umrzeć)
Po werdykcie pojechaliśmy z Kubą do Ucha na koncert, podczas którego na telebimie wyświetlany był obraz z endoskopii jednego z członków zespołu.
Ale dałam radę:
(I wracamy do znanej nam jakości zdjęć)
Czyli dzień jak co dzień.
Ale prawie nie płakałam.
(dzięki Sh. wreszcie na tym blogu pokazały się zdjęcia, które nie sprawiają, że chce się umrzeć)
Po werdykcie pojechaliśmy z Kubą do Ucha na koncert, podczas którego na telebimie wyświetlany był obraz z endoskopii jednego z członków zespołu.
Ale dałam radę:
(I wracamy do znanej nam jakości zdjęć)
Czyli dzień jak co dzień.
Subskrybuj:
Posty (Atom)