czwartek, 30 kwietnia 2009

Otwarcie sezonu

To, czego ludzie zazdroszczą Trójmiastu to lodziarnia Miś nad Motławą, miano kolebki zespołu Kombi oraz plaża nad Bałtykiem (sam jesteś Zatoka :p)

Dni są coraz dłuższe i cieplejsze, więc najwyższy czas otworzyć sezon plażowy!
Dokładnie tak jak rok temu przyjeżdżają ludzie z Olsztyna, więc idziemy się integrować na piachu w So.

I jak to na plażę - cała torba zapakowana najważniejszymi rekwizytami.

Przecież czymś ten sezon trzeba otworzyć ;)

Do zobaczenia w maju!

środa, 29 kwietnia 2009

Rzeczy, które sprawiają, że chcę umrzeć: jazz

Jazz to jedna z tych rzeczy, do których lubienia po prostu wypada się przyznać.
Jak Trójka, której nie da się zdzierżyć, Rzeczpospolita, której nijak nie da się przeczytać czy filmy Woodego Allena tak nudne, że mamy ochotę się zastrzelić.

Dostałam dziś podwójne zaproszenie do Pokładu w Gdyni i w ramach "idę, bo za darmo" zabrałam ze sobą P., który pomógł mi to przeżyć.


Więc jazz.
Bez początku, końca, rytmu, melodii i słów. Dobre 10 minut czekałam aż przestaną stroić instrumenty i zaczną grać, aż P. powiedział, że to już jest koncert i tak właśnie to będzie wyglądać.

Wieczór i tak był super, bo wszystko jest lepsze niż siedzenie w domu.
Poza tym dla kogoś, kto musiał słuchać w domu Eski Nord przez bardzo długi czas, nawet jazz nie jest taki straszny.


No i bardzo ważny komunikat:

wtorek, 28 kwietnia 2009

Ja tam nie wiem

Jest tak pięknie i ciepło a Wy tak na tych kompach siedzicie. Cały dzień nosy w monitorach.

A ja siedzę na balkonie, czeszę Biankę, pranie sobie kapie..

I czekam na maj :)

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

I'm blue. Post fotograficzny.

Chodzi o to, że wzięłam ze sobą aparat mojej A., w którym coś jest poprzestawiane w opcjach.
I dzięki temu wszystkie zdjęcia wyszły niebieskie.

Niebieski był kot jedzący trawę.


Niebieskie były łabędzie.

Ja byłam niebieska.


Morze też było niebieskie.

Ale weekend był super i zawsze jest tak, gdy się dobierzemy razem z moją Mamą.


Porażka fotograficzna bardzo dobrze tłumaczy to, dlaczego to nie ja ale Sh. miał dziś wieczorem wernisaż swoich fotografii w Operze Bałtyckiej.

Tu na zdjęciu totalnie zawstydzony i skrępowany Sh.

Kilkakrotne wymienienie jego nazwiska i występ publiczny z kwiatami w ręku były dla niego tak ciężkie, że czym prędzej zabrał wszystkich do Cafe Szafa w Gdańsku, gdzie świętowaliśmy jego sukces i śpiewaliśmy "We are the world".

I piętnuję wszystkie imprezy odbywające się w niedzielę... Nawet nie chcę myśleć, co to będzie, jak mi budzik zadzwoni za 5 godzin.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Jurata

Bo chociaż moja Mama niewątpliwie jest najlepszą mamą na świecie, to potrafi czasem zastosować nieczyste techniki szantażu emocjonalnego.
Tym samym wyjeżdżam na weekend. Tak, śmiejcie się, "handlować waflem na plaży w Juracie".
Ci, którzy znają mnie choć trochę, wiedzą, jak bardzo lubię plażę, morze i słońce...

Dlatego też byłam dziś (uwaga) w bibliotece i wypożyczyłam książkę na ten weekend. Poczułabym się znowu jak na studiach, gdyby nie to, że pan nie mógł znaleźć mojej karty "a była pani w ciągu ostatnich dwóch lat??" i zapytał o zawód "umysłowy? fizyczny? rolnik?".

Znając życie zatruję się rybą.
Przed moimi skołatanymi nerwami ogromne wyzwanie: duże i mokre morze, turyści z goframi i dwie doby bez internetu.

p.s. Trzeba być mną, żeby zachwycać się LastFm na parę godzin przed tym, jak przestał być darmowy

a będziecie do mnie pisać? :/

Odkrycia. Z serii "Iga poleca".

Nigdy nie twierdziłam, że jestem jakoś szczególnie lotna i szybko podchwytuję pewne sprawy, dlatego z czystym sumieniem przyznaje się, że o tym, że Bydgoszcz to rodzaj żeński a nie męski dowiedziałam się dopiero w liceum. (aplauz)

To, że Tracy Chapman to kobieta też nie było dla mnie takie oczywiste. (chociaż przyznajmy szczerze, dla mało kogo jest)

Dlatego też nie dziwi fakt, że dopiero dziś odkrywam (dzięki S. :*) jak świetną rzeczą jest internetowe radio LastFm! Mimo tego, że pojawiło się u nas jakieś 3 lata temu, czyli jeszcze wtedy, gdy Xingi podchodził to testów gimnazjalnych, to dopiero od paru dni radośnie sobie po nim spaceruję i dokonuję kolejnych muzycznych odkryć.

Mój nick to - uwaga, zaskoczenie - igapisze, zapraszam :)

I jeszcze tylko kolejne zaprzepaszczenie szansy na znalezienie sobie męża, który pomoże mi zmienić nazwisko i wziąć kredyt, czyli fota kota na blogu:

Kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze

Od kilku miesięcy czekałam na ten wpis.
Bo ten blog od początku był dla Ciebie, chociaż wiem, że go nie czytasz.

Ale gdybyś jednak chciał go przeczytać, to chcę Ci tu powiedzieć, jak bardzo Ci dziękuję, że byłeś ze mną, gdy wszystko - łącznie ze mną - rozleciało się na małe kawałki i jak bardzo Cię przepraszam, że przeze mnie z Twoim życiem o mało co nie stało się to samo.

I że w notesie od Z., do którego trafiają tylko ci, których nigdy nie zapomnę, Ty byłeś pierwszy.

Wszystkiego najlepszego.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Szczecin nie leży nad morzem. Weekend u S.

Szczecin nie leży nad morzem ale ma więcej statków niż Gdynia.

Jest słoneczny, zielony a w środku jest S.
Czy potrzeba więcej powodów, żeby tam pojechać?


W ramach wpadania na świetny pomysł postanowiłam nie zabierać ze sobą aparatu, więc zdjęcia musieliśmy robić telefonem.

S. zaprezentował mi Szczecin nocą:

A ja zaprezentowałam mu najlepsze wino świata:


A potem wyruszyliśmy na Grand Tour de Germania, gdzie ja byłam pilotem a S. kierowcą i byliśmy najlepsi na świecie.

Od początku do końca naszej drogi towarzyszyła nam kupa na szybie, która jest na każdym możliwym zdjęciu z samochodu (całość fotorelacji na mojej picasie).

Niemcy to bardzo ładny kraj.

Czysty.


Zielony.

I nie ma w nim żadnych ludzi.


Dlatego za modelkę dla S. robiłam ja.

O na przykład.

Albo tu.

Myślę, że już niedługo zaczną spływać propozycje od Vogue'a czy Vanity Fair.

:]

Nieudane próby nakręcenia Zoofilischeporno mit Barane ;))) S. reżyser, ja opiekun planu i treser die Barane :)





a tu jeden gratis...

Potem był powrotny dół, czyli "ja nie chcę wracać do Gdańska"

i kupa.


Dzięki za ratunek w ten weekend :*

Melduję się

Na miejscu cała i zdrowa.


Jestem padnięta po 5 godzinach w pociągu. Muszę się przestawić na tryb Gdańska i pracy.


A wcale mi się nie chce.

piątek, 17 kwietnia 2009

Ewakuacja

Jak może już nieraz mimochodem wspomniałam - jestem stara. Dlatego nie mam już wakacji tylko urlop.
I dzisiaj nastąpił ten dzień, kiedy to mam pierwszy dzień urlopu w życiu.

Zabieram się do ojczyzny paprykarzy, zobaczyć, czy to prawda, że w Szczecinie nie ma morza.

czwartek, 16 kwietnia 2009

Sh.

"Iga, ale wiesz, że każda publikacja na blogu swojego zdjęcia z Bianką zmniejsza twoje szanse na poznanie faceta o 2%?
Serio. To zostało naukowo udowodnione.

Ona publikowała codziennie na swoim blogu zdjęcie z kotem:

Ma 28 lat."




Trzymam kciuki za Twoje prawko Shreq :)

wtorek, 14 kwietnia 2009

Pustka. Jak jej nie zapełniać.

Jak nie zapełniać pustki?

Jedzeniem.
Tylko z pozoru wydaje się to wyśmienitym pomysłem. Jednak nie jest to najlepsza rzecz, na jaką można było wpaść. Albowiem:

Alkoholem.


Ok, możesz spróbować. Ale jak już po dwóch miesiącach zorientujesz się, że nie działa, to próbuj już czegoś innego.


Zakupami.

Oooj kusi, wciąga, robi baaaardzo dobrze. Ale w drugiej połowie miesiąca zaczyna być kiepsko.


Facetami.

No gorzej wybrać nie można. Z całą pewnością trafisz na megalomana, dziada, psychopatę, neurotyka, wyrośniętego dzieciaka albo wszystko w jednym czyli miłość Twojego życia i już nie będzie czego po Tobie zbierać. Zdecydowanie nie facetami.

Więc czym?

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Syndrom pustego domu

Po świętach zawsze ciężko jest mi się przestawić na tryb ja+kot. Po tych trzech dniach pełnych jedzenia, ludzi i jedzenia czuję się w swoim domu jak pustelnica (z zamrożonym jedzeniem).
W dodatku moja A. jeszcze nie wróciła.


I tak o. Tylko ja, Bianka i plama na suficie w łazience, którą zafundował nam pomarańczowy sąsiad z góry.


.

sobota, 11 kwietnia 2009

Dzicy

Chrzty i najbardziej popularne święta kościelne to okazje, podczas których można zobaczyć w kościele ludzi, którzy na co dzień nie mają z nim nic wspólnego.

Lubię patrzeć wtedy na takich ludzi. Zachowują się jak dzicy :)
Zawsze mam ubaw z tych przerażonych spojrzeń, postawy klęcząco-kucającej i nieokreślonego gestu przypominającego nerwowy tik, który wykonują, gdy wchodzą do środka (w zamierzeniu to ma być znak krzyża).
Najlepsi są ci na chrztach. Nigdy przenigdy nie wiedzą, kiedy trzeba wstać a kiedy usiąść i przez godzinę robią około 30 przysiadów :))
Na święceniu pokarmów dzicy stoją 50 metrów przed kościołem trzymając koszyk w reklamówce.

A jak już o świętach i koszykach...

Jak my przeżyjemy dwa dni bez sklepu?

Moja Mama jest najlepsza na świecie

Moja Mama jest najlepsza na całym świecie.
Powiedziała, że skoro jutro wyjeżdżamy, to tak jakbyśmy już dzisiaj miały święta.
Logiczne.

Więc już dziś musimy zjeść święte jedzenie i tego tu świętego barana ze świętej białej czekolady.

Wesołych Świąt.

piątek, 10 kwietnia 2009

Wyjeżdżam

O, proszę, tutaj, czarno na białym, jak mnie PKP wyzyskuje, jak szydzi ze mnie, jak nie boi się wykorzystywać tego, że już nie jestem studentką:



Wczoraj ze łzami w oczach na pytanie pani na dworcu "szkolny??" musiałam powiedzieć" niee, normalny :((("

I jak ja mam powiedzieć tej tutaj kuleczce, że nie jedzie ze mną?


Jadę dziś do Mamy. Biorę ją pod pachę i przyjeżdżamy w niedzielę objadać Ciocię. Bywajcie!

czwartek, 9 kwietnia 2009

We are the world

No jestem, jestem!
Przecież święta idą, człowiek nie ma czasu na nic, no nie ma czasu.

Dziś np. z okazji Wielkiego Czwartku byłam u Sh.

Był Sh.

Arczi

i ja, czyli trójka ludzi połączonych jednym pragnieniem.

Obejrzeliśmy sobie najgorszą scenę walki ever



I odśpiewaliśmy "We are the world" z podziałem na role i głosy, gdzie Sh. uparł się, żeby wykonać wszystkie partie ciemnoskórych wykonawców.
Jak więc sami widzicie Wielki Tydzień zainaugurowany.
Jeszcze tylko motto: