sobota, 29 listopada 2008

Woskolanie - update

To, co nam najbardziej leży na sercu, to tradycja.
Dlatego dziś razem z moja A. i jej M. laliśmy sobie wosk, żeby zobaczyć, co nas czeka w nadchodzącym roku.

M. już podczas lania wosku przez klucz zauważył, że "to wygląda jak anioł, albo parówka" ale po obejrzeniu cienia wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że to srająca małpa.

Moja A. miała najfajniej, bo z jednej strony to był śmieszny wieloryb z małym ogonkiem

a z drugiej profil

a z trzeciej Stany albo Polska z Helem po złej stronie

A z czwartej siedzący kurak

A ja miałam posępnego kruka

Albo serce, do którego przyczepiona była jeszcze aorta, ale odpadła.


Ale już tego nie interpretowaliśmy.


A to dziś przysłała mi koleżanka. I teraz się zastanawiamy, co to jest.

(popłakałam się)

piątek, 28 listopada 2008

Gość w dom

Zanim dość nieopatrznie zaprosisz mnie do siebie do domu, dobrze się zastanów, bo należę do tej irytującej części ludzkości, która takie zaproszenia bierze do siebie i naprawdę z nich korzysta.

Taka biedna K. rzuciła mimochodem, że zaprasza na ciasto. No to ja się wbiłam w swoje zielone kozaki, przebujałam się SKMką i oto jestem!
Oczywiście "zapomniałam" zabrać odnóżkę aloesu do zasadzenia, więc tak oto zrodził się niewinny powód, aby pojechać tam jeszcze raz. (Tak A., która pięknie śpiewa, właśnie dlatego mam u Ciebie swoje okulary :) )
Kolejne ostrzeżenie: sieję spustoszenie w lodówkach i prześladuję cudze zwierzęta (piękna A., pamiętasz, jak miałaś chomika i tak mu fajnie oczy wychodziły, jak się go mocno głaskało?)

Doszłyśmy z K. do wniosku, że cena biletów na HEY Unplugged w Filharmonii Bałtyckiej to jakiś absurd.
A ja doszłam do wniosku, że muszę popracować nad swoim PRem, bo pierwsze co mi dziś K. powiedziała na peronie to "ale wiesz, że nie mam w domu żadnego alkoholu?"

A od jutra (miało być od dzisiaj, ale przypomniałam sobie dopiero przy drugim kawałku ciasta) przechodzimy z moją A. na ścisłą dietę.
Sama czekolada i nic poza tym, choćby nie wiem co!

środa, 26 listopada 2008

Iga łowi

I teraz tak: albo powiesz, że jestem odważną i pewną siebie dziewczyną albo zdesperowaną wariatką.
Zobaczyłam na gronie chłopaka który ma niebieskie oczy i bardzo ładnie na imię i postanowiłam go zaprosić do swoich znajomych.
Miał w galerii zdjęcie grubego kota, co uważam za oczywisty znak, że powinniśmy być razem.

Tylko, że jeszcze nie odpowiedział.
A co, jeśli nie zauważył tego zaproszenia?
I będzie żyć dalej?
Pozna jakąś dziewczynę i z nią zamieszka?
A potem wezmą ślub?
I będą kupować nowe meble?


Mi tam nie zależy na nie wiadomo czym, tak tylko pomyślałam, że miło by było kogoś poznać...


Naprawdę nic więcej ;]


wtorek, 25 listopada 2008

Podróż w czasie

Moja A. dzisiaj miała wolne a ja pracuję w domu, czyli mam wolne, kiedy chcę (zawsze chcę).
I co by tu robić, co robić...

Czemu by nie wybrać się na wycieczkę w minione dekady ? :D


Między 64 a 70 rokiem wzięłam ślub z Pawulonem.

(thanks to piękna A.)

Boogie Woogie czyli "Jak byłam młoda, to też byłam Murzynką"


Moja A. zaliczyła bliskie spotkanie trzeciego stopnia z UFO :)


A przecież żadna wycieczka nie byłaby udana bez naszej Bianusi...


Ale to głupie :D


sponsored by http://yearbookyourself.com

poniedziałek, 24 listopada 2008

Blogowane wyzwanie!

Torby byli.
Lodówki byli.
Zdjęcia w rajstopach też.

A teraz pokaż mi swój pulpit, a powiem Ci, kim jesteś.





Ja jestem osobą porządną i poukładaną. Wszystko ma swoje miejsce w moim komputerze. A tym miejscem jest pulpit.
Kiedyś nawet zaczęłam z niego coś usuwać, ale potem D. musiał przywracać jakieś ustawienia systemowe, bo okazało się, że nie ma dźwięku :]

Nabytki

Od ostatniej soboty jestem bogatsza o dyplom ukończenia studiów wyższych.
Taka większa książeczka (Z. powiedziała, że wygląda jak książeczka wojskowa jej taty) w kolorze, który ktoś o dobrej woli nazwałby jasnym orzechem, lub ciepłym karmelem. My nazwaliśmy go po prostu sraczkowatym.


Całe studia zatem dały mi papier z moim zdjęciem, na którym wyglądam jak zawsze (o masakro), znaczek z logo UG do przypięcia na kołnierz, masę nieprzespanych nocy i umiejętność zwijania język w rurkę.
Ale gdy w tę sobotę wieczorem biegłam po torach zasypanych śniegiem za tramwajem z piękną A. i Patrikosem krztusząc się od śmiechu pomyślałam, że podczas tych pięciu lat na najfajniejszym kierunku na świecie poznałam sporo ludzi, którzy na zawsze pozostaną dla mnie bardzo ważni.

No a poza tym nie każdy ma znaczek z logo UG :]

A jak już mówimy o nabytkach, to....
*fanfary*....
B. będzie miał drugą dzidzię :)

sobota, 22 listopada 2008

Że co?? o_O

"Ten dzień przywitał nas ulewą, w tym wietrze syfu listopada" śpiewał kiedyś specjalnie dla mnie Kazik, a tu proszę...

Niech jeszcze tylko usłyszę pierwszy raz "Last christmass" w radiu, to moja A. nie będzie mogła dłużej się opierać (robi to od miesiąca) i nareszcie......

UBIERZEMY CHOINKĘ!!!! :D

czwartek, 20 listopada 2008

Jesień już, już palą chwasty w sadach

Nadeszła smutna pora dla mojej plantacji i balkonowa.
Miałyśmy piękny, bordowy żywopłot. A teraz mamy kolczaste zasieki.


I chociaż lawenda jeszcze jako tako się trzyma, to dni moich kwiatków są policzone...

Nawet storczyk od Z. zapada w sen zimowy i właśnie suszy ostatniego kwiatka.

(fenomenalne, niesamowitej jakości zdjęcie..)

To dracena, którą z okazji parapetówki dała nam Asia.

A którą Bianka uważa za swój prywatny bar sałatkowy.

Nie ma jednak co płakać, bo zawitało do nas nowe życie :) Zieleni się na tych ziarnkach :)


A tego tu koleżkę dostałam dziś od Ani i nazwałam go Mietek :)

Dzięki Aniu, że przyszłaś, ten korkociąg będzie czekał na nasze grudniowe spotkanie ;)


A wiedzieliście, że jest coś takiego jak rogal św. Marcina? :)

środa, 19 listopada 2008

Na straganie

Wszystko wiesz najlepiej.
Myślisz, że masz prawo oceniać i wyśmiewać innych.
I traktować ich z góry.
Na pewno myślisz, że jesteś strasznie mądry.
I we wszystkim najlepszy.

A ja powiem tylko:

wtorek, 18 listopada 2008

V Party

22 listopada o godzinie 10 rozdanie dyplomów na Wydziale Filologicznym.
Jesteś dyplomowanym polonistą lub już wkrótce będziesz? Zgłoś się tego dnia o 9 do pani Aldony do dziekanatu po odbiór papierów. Uwaga, Kuba będzie w todze :)

Wieczorem tego samego dnia zgłoś się u nas na Osiedlu Młodych na Vodka Graduation Party!
Przynieś ze sobą swój dyplom, zobaczymy, do czego to się nadaje :o)
Zapraszamy każdego, kto zagląda na bloga, nie będę robić turne po GG, żeby zapraszać Was każdego z osobna, więc czujcie się po prostu zaproszeni ;p
Z pewnością będzie koleżanka Finlandia i koleżanka Weselna. Ale weźcie też swoje znajome :)
Aha, kolega Bols nie jest mile widziany...

A dziś z moją A. aplikowałyśmy Biance tabletkę do gardła.
I Bianusia odkryła przed nami swoje nieznane dotąd oblicze..

niedziela, 16 listopada 2008

Marzenia

Jest taka Fundacja "Mam marzenie", która spełnia marzenia chorych dzieci. W tę sobotę dzięki ludziom z Fundacji mała Marlenka z Gdańska, chorująca na guza mózgu zamieniła się w księżniczkę w pięknej sukni i koronie, w karocy pojechała na bal do Dworu Oliwskiego. Tu jest strona Fundacji i spis niesamowitych rzeczy, które już zrobiła.

Poza byciem księżniczką jest wiele marzeń i życzeń, które są w stanie przyjść do głowy dzieciakom.
Dziś na dziecięcej mszy ksiądz jak zawsze zapytał "za co się dziś pomodlimy?". Było więc siedemnastokrotne "za rodzinę" i ośmiokrotne "za mamę i tatę". Dało się także zauważyć uniwersalistyczne dążenia w intencjach typu "za cały świat", "za wszystkich". Coś, co zawsze wprawia księdza w konsternację "za Jezusa" (:D). Dziś jednak miałam swojego bohatera: jakiś szkrab dopchał się do mikrofonu i wykrzyczał "za wszystkich bajkopisarzy i za mojego brata!"

Wracając do marzeń. Postanowiłyśmy z moją A. spełnić nawzajem swoje marzenia.
Jej to jednakowa linia zapachowa płynu do płukania i proszku do prania a moje to ustawienie TVN Style na naszym tv na pierwszym kanale.

Bo prawdziwe szczęście to nie zdobycie tego, o czym się marzy ale marzenie o tym, co można mieć.


A jak już o praniu.. mamy pralkę! :)

sobota, 15 listopada 2008

Koncert Adama

Dziś w Cafe Szafa w Gdańsku odbył się koncert Adama i jego sopockiego zespołu Ćma. Chłopaki już dość dawno nie grali w tym składzie, więc zapowiadał się fajny wieczór.

Nie chcieliśmy z Patrikosem iść nieprzygotowani, więc najpierw zaszliśmy po meczu hokejowym do mnie. Kurtuazyjnie wypiliśmy za zwycięstwo sopockiej drużyny Mad Dogs nad Warszawiakami.
A potem dołączyła do nas piękna A.


I wznieśliśmy toast za moją obronę na podyplomówce.
A potem za nasze dyplomy ze studiów magisterskich.

(Ryba wpływa na wszystko)
Potem za to, że A., która pięknie śpiewa będzie śpiewać na weselu pięknej A. (w międzyczasie oblewaliśmy również zaręczyny pięknej A.)

Potem przyszedł Kuba i świętowaliśmy, że pracuje. Ale nie zgodził się zrobić mi masażu nawet za 70 zł.

Pojawił się także toast za przejęzyczenia i za Freuda.

Potem Niektórzy na krótką chwilę odpadli.
A kiedy piłyśmy z piękną A. toast za to, że jesteśmy piękne i młode to był już sygnał, że czas kończyć imprezę.

Ale koncert Adama na pewno był bardzo fajny.

Blue Time Jazz

To taka nastrojowa knajpka w Oliwie przy samej pętli. Zawsze tam chciałam iść, ale nie miałam ani odpowiedniej okazji ani odpowiedniego towarzystwa.
Jak już mówiłam wczoraj mojej A. i A., która pięknie śpiewa, nie jestem jeszcze na etapie samotnego chodzenia do klubów, siadania przy barze i zaciągania się długim, cienkim papierosem.
"Postawisz mi drinka kowboju?"
Ale myślę, że to kwestia jeszcze kilku tygodni ;p

Los się jednak odmienił i A., która pięknie śpiewa zaprosiła nas na swój koncert. (dzięki wielkie jeszcze raz!)

Moja A., która pobuczała się już na drugiej piosence (ja jestem twardzielką i dopiero na trzeciej) powiedziała, że można się zakochać od samego słuchania.
Z resztą można obczaić MySpace o tu,(tam jest spis koncertów A, która pięknie śpiewa, tylko iść, zatopić się w ciemnym kącie i mieć udany wieczór)

Moją A. nie nacieszyłam się długo, bo przed chwilą pożegnałam ją przed jej wyjazdem z M. do jakichś Wdzydz Kiszewskich (taka miejscowość w ogóle istnieje?). Pomachała mi na pożegnanie korkociągiem i tyle ich widzieli.

Ale nie nudzę się. Mam Biankę, paczkę ciastek, idę zaraz na mecz hokeja a wieczorem na koncert Adama. Ale zapraszam do mnie, posiedzimy,pogadamy, poznasz Biankę.
Tylko weź korkociąg.

czwartek, 13 listopada 2008

"Ile cię trzeba dotknąć razy, żeby się człowiek poparzył?"

Nie mówiłam Wam o tym wcześniej, ale jakiś czas temu odezwała się do mnie dziewczyna z TVNu, która po zajrzeniu na mojego bloga zaproponowała mi udział w programie „Rozmowy w toku” na jakże wesoły temat „boję się wyjść za mąż”. Pozdrawiam Cię Kasiu ;)
Naturalnie powiedziałam, że nie ma mowy, żebym wystąpiła w telewizji, bo: po pierwsze to dla mnie zbyt osobiste, żeby o tym opowiadać w paśmie obiadowym (i każdym innym) a po drugie jest mi słabo, jak oglądam swoje zdjęcia, a co dopiero audio i video. Zgroza.
I chociaż mogłabym powiedzieć niejedno o rozpowszechnionym zjawisku dziadostwa, to zachowam to dla siebie na jakieś pijackie biadolenie i smęcenie na blogspocie. Sorry Ewa :)
W tym tygodniu ten odcinek był już na wizji. Wystąpiły w nim mocno ucharakteryzowane panie w perukach opowiadające o tym, jak źle traktują je ich mężczyźni, których kochają i o tym, że wahają się, czy za nich wychodzić.
To przypomniało mi dziewczynę, która dosiadła się do mnie do baru w ostatni piątek w Czarnym Kocie. Opowiadała mi o swoim byłym już mężu, z którym ma trójkę dzieci. Nadal się spotykają, on te spotkania wykorzystuje na bicie i wyzywanie jej. Ona z kolei jest zakochana w najlepszym przyjacielu swojego byłego męża-kanalii, który boi się swojego kumpla i woli utrzymywać te ich spotkania w tajemnicy. Żaliła mi się na tego byłego „Jak on może mnie traktować? Kim ja dla niego jestem? Napisem na paczce dropsów??”.
Tak jak te kobiety z „Rozmów w toku” nie wiedziała, czy związać się z tym przyjacielem swojego byłego męża. Na moje „kopnij go w dupę i weź sobie kota” odpowiedziała tylko „ale ja go tak mocno kocham”. To wszystko jest bardzo dziwne.


Ty mi powiesz, że prawdziwa miłość nie daje bólu i poniżenia, a ja Ci powiem, że są ludzie, którzy dla bycia kochanym są w stanie poświęcić całego siebie i wszystko, co mają.
A przecież nikt z nas nie chce być napisem na paczce dropsów.

wtorek, 11 listopada 2008

Weekend z Człowiekiem nr 1

Moja Mama jest najlepsza na świecie. Kupiła nam pralkę! Ale i bez tego jest super.
Weszła do domu, zobaczyła Biankę i "co to jest? skąd to macie?" i zaraz zrobiła z nią porządek zrzucając ją z krzesła i komody i lodówki i łóżka. Gdy Bianka patrzyła na nią swoją mordką płaską jak talerz, to moja urocza Mama powiedziała do niej "no i czego tu szukasz? chodź, wypuszczę cię do lasu".
Miałyśmy pójść do kina, ale grali tylko Jamesa Bonda, więc poszłyśmy na lody.
Byłyśmy też w Sopocie i nałaziłyśmy się jak wariatki od Monciaka po molo aż do samego Jelitkowa.. Ale oczywiście zachowałyśmy stały punkt każdej wycieczki do So :)


A to jest klif. Kiedyś tam będę.


I chciałam ogłosić, że jestem absolutnie, szaleńczo i bez reszty zakochana w tej oczytanej kulce puchu.


Myślę, że już oficjalnie zostałam starą panną.

sobota, 8 listopada 2008

Dwa sukcesy

Bianka zaczęła jeść!!
Wydaje przy tym niesamowite odgłosy, coś pomiędzy chrumkaniem a mlaskaniem.

I udało mi się wreszcie zrobić zdjęcie :)


Poznajcie Biankę, czteroletnią kotkę, czempiona rasy egzotycznej z dwoma nominacjami do tytułu interczempiona.
Która je jak świnia :)



Spędzam weekend z Człowiekiem nr 1, więc znikam do wtorku, bywajcie :*

Pierwsza noc Bianki

Zawsze pamiętajcie swój pierwszy sen w nowym miejscu - spełni się!

Trudno powiedzieć, co śniło się naszej Biance. Głównie dlatego, że w ogóle nie spała. Tylko spacerowała po naszych głowach, półkach, laptopach i parapetach.

Jest z nią jeden problem. Nie chce jeść. Gdy dałyśmy jej namoczoną karmę i ugotowanego kurczaka, to tylko spojrzała na nas z odrazą. Gdy pokazałam jej puszkę whiskasa, to mnie wyśmiała. Poszłam rano po pierś z indyka (w jej jadłospisie jest surowe mięso indycze i wołowe).
Sparzyłam je, pokroiłam na maciupkie części a ona spojrzała na mnie wzrokiem pt. 'ale żartujesz sobie ze mnie?'. A ja nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam indyka :/



Miałam świetną okazję do zrobienia jej zdjęcia. Siedziała właśnie u mnie na parapecie, kiedy usłyszała kroki na klatce. Przestraszyła się i uciekła pod komodę.

Gdzie siedzi do tej pory.

piątek, 7 listopada 2008

No stress.

A na koncercie było całkiem w porzo :)

Chociaż HS był taki jak zwykle, czyli znacznie słabszy niż mógłby być. Na miejscu okazało się, że nie ma nas wcale na liście osób wchodzących za friko, "Miłość' zaśpiewali, jak jeszcze nie wszyscy weszli do środka (czyt. Kuba i ja) i - jak zwykle - podnosiliśmy średnią wiekową całego tego zgromadzenia.

Ale nadszedł moment, dla którego warto było jechać do Gdyni:




Dla tych, którym się nie chce klikać - nagrane w niewyobrażalnie wysokiej jakości 15 sekund Łydki, czyli Super Ważnej Piosenki.


Bianka siedzi koło mnie na parapecie i obczaja nowe okolice a ja od wczoraj jestem dyplomowanym PRowcem (żadną PRówką :p)



Tymbark: Odpocznij

A dziękuję, nie omieszkam ;)

Mamy kota! :)

Spędziłam dziś godzinę w raju. Byłam u pani, która ma w mieszkaniu 20 kotów (około, nie była do końca pewna)
Głaskałyśmy, całowałyśmy i tuliłyśmy puchate i skaczące kulki.
Wyniosłyśmy stamtąd kilogram kociej sierści na ciuchach i piękną, przerażoną kotkę.
Ten tydzień jest tak na próbę, ma się u nas zaaklimatyzować, ale już widzę, że nie będzie z tym żadnych problemów.
Poznajcie Biankę, najpiękniejszego kota na świecie:


(aktualnie pod komodą, pod którą weszła godzinę temu i nie chce wyjść)

środa, 5 listopada 2008

Kumulacja

40 milionów!
Niech mi to ktoś przeliczy na stare, bo mi sobie trudno wyobrazić taką kwotę.

Jak wygram, to biorę Mamę, moją A., kota.. i wiadomo - niebieskooki brunet ;)

No niech mi skapnie chociaż czwóreczka, bo ostatnimi czasy...

No cóż..
Powiedzmy, że magazyn Wprost nie umieściłby mnie w swoim rankingu 50 najbogatszych ludzi w Polsce.
W ostateczności nie pogardzę kurczakiem w galaretce :P

W ten piątek o 20 w Uchu


Kto nie idzie, ten śpi w nogach!

wtorek, 4 listopada 2008

Brakujący element

Nadal walczymy o kota.




Dziś dowiedziałam się o czymś takim jak umowa adopcyjna podpisywana przed adopcją kota. Tak.
To znaczy, że będę adopcyjną matką i moja A. też.
Więc chcąc nie chcąc stanowimy homoseksualny związek.


Tylko teraz pytanie, kiedy mu powiedzieć "Kocie..jesteś adoptowany"?

Finalistki konkursu Elite Model Look


To ja idę na śniadanie.

p.s. wczorajsze polowanie na kota skończyło się wynikiem 0:1 dla sierściucha.

poniedziałek, 3 listopada 2008

Największy 'must have' tego sezonu

Fantastyczny kolor w sam raz na jesienną słotę :)


Nie tylko designerski pasek ale także wygodna rączka do potrzymania!

Krateczka, przez którą widać, co jest w środku.

Albo co jest na zewnątrz, jeżeli patrzymy od środka :]




I więcej Wam na razie nie powiem ;)

sobota, 1 listopada 2008

Skrzywienie

Pamiętacie mój zakład o naleśnika z Pawulonem, który nie potrafi przegrywać w Scrabble?
Uparł się na słowa "źgać" i "ęsi" tak, że musiałam mu udowadniać w Empiku, że takie słowa nie istnieją.

Więc on nie potrafiąc przyznać się do porażki, wyciągnął swój trzytomowy Słownik Nieistniejących Słów i zrobił skan, przesłał mi na pocztę domagając się sprostowania na blogu.
Tak.




Ale na pewne rzeczy trzeba przymknąć oko.
W końcu jest spod Białegostoku.
Cholera, włosy mi się ładnie ułożyły akurat teraz, gdy siedzę sama po ciemku w domu. Światło se zapalę :/

Listopad, niemal koniec świata

Kto wymyślił jedenasty miesiąc?
Jak to mówi Babcia (Mama mojej Mamy czyli SuperMama) 'ni wypioł ni przypioł'

Styczeń - wiadomo - miesiąc, w którym nikt nie ma kasy a ludzie wrzucają na naszą klasę foty z Alp Szwajcarskich czy innej Australii, gdzie spędzali Sylwestra.
Luty - Walentynki (w przyszłym roku odwołane)
Marzec - Dzień Kobiet, sezon prosperity dla kwiaciarni, ostatnia możliwość opchnięcia czerwonej bielizny, która została po Walentynkach
Kwiecień - imieniny Łukaszów, czasem gdzieś może też zaplątać się jakaś Wielkanoc
Maj - ludzie robią głupie rzeczy, zakochują się, uśmiechają, wiszą na telefonach, chodzą na koncerty, proponuję maj rozciągnąć na cały kwartał
Czerwiec - wszyscy mają opisy 'mgr' na GG, pierwszy raz zakładasz sandały i nie czujesz się głupio
Lipiec - no nie wiem, w sumie miesiąc jak miesiąc, ale kiedy spędzisz całą noc na balkonie w samym kocu, albo w So na plaży? robi się jasno, jak wracasz z imprezy i tracisz pojęcie czasu na parę dni
Sierpień - dobra, pobierajcie się, a co mi tam
Wrzesień - znajomi wreszcie przestają wyjeżdżać, na naszej klasie szaleją panoramy Egiptu i Turcji
Październik - czasem zaświeci słońce, w parku oliwskim jest więcej fotografów niż kaczek, nosisz jeszcze kurtkę, w której nie wyglądasz jak Pi albo Sigma
Grudzień - Mikołajki, Dzień Górnika, nasza rocznica z D., Święta, Sylwester, trzydziestodniowa impreza

a listopad?
Kto wymyślił listopad?