czwartek, 23 grudnia 2010

Pierwsza nasza

Taka o:


Pierwsze moje:




Odezwę się w niedzielę.


Wesołych Świąt Kochani!

środa, 29 września 2010

Fragile


Przyjaciół poznaje się w biedzie i nie ma co z tym dyskutować.

Przekonałam się o tym na własnej skórze.


Przechodzę teraz przez całkiem poważne zmiany. Sytuacja mnie trochę przerasta, nie wszystko jest tak, jak powinno być, jak tego chciałam.

W ostatnim czasie zawiodłam się kilka razy, zaskoczyłam bardzo niemile i (żeby pomnożyć jeszcze synonimy) rozczarowałam niektórymi ludźmi.


Jednak to jest mało ważne wobec reakcji innych osób. Pomoc, zrozumienie i prosta (a jak się okazuje dla innych bardzo trudna) obecność.

Nieoceniona Piękna A. potrafiła mnie podnieść na duchu 10 cm kwadratowymi papieru z życzeniami urodzinowymi i 500 kaloriami w eklerze z wbitą w niego świeczką.



A. która pięknie śpiewa nawet nie musiała na mnie patrzeć, żeby wiedzieć, że jej potrzebuję.


Więc jutro popołudniu zawiezie mnie i ten karton do mojego nowego domu.



A Bianka leci w kosmos.


wtorek, 21 września 2010

Wystarczyło powiedzieć



Przecież wystarczyło mi powiedzieć, że chcecie nową notkę, to przecież bym napisała, a nie jakieś protesty, "Gdzie jest notka?!", apele, no po co.


Więc - jak wiecie - miałam urodziny, które w myśl zasady "ile lat - tyle obchodów" obchodziłam z osiemnaście razy.


Przed szereg wyszedł oczywiście Sh., który jeszcze przed godziną zero wyprawił mi imprezę u Kasi i dał tort.



Wypiek ten razem z ręką Sh. i całą klatką schodową Kasi o mało co nie strawił ogień, ale marcepan z woskiem był naprawdę smaczny. Od Sh. i jego dziewczyny dostałam Jengę, która od tamtego dnia podbiła wszystkie spotkania towarzyskie, w których brałam udział.



Wciąż jestem w trakcie wymyślania sposobu, by zagrać w to w pracy.





Sh. obchody otworzył, po czym ja dalej świętowałam w wielu miejscach i z wieloma ludźmi, aż w końcu Sh, je zamknął.



I masz, 18 lat skończone jak nic.





Tak więc wrzesień mijał całkiem spokojnie i poza początkiem Top Model naprawdę nie działo się nic, co by mogło wybudzić mnie z letargu.



Dopóki moja A. nie wróciła z urlopu i nie pokazała pierścionka zaręczynowego od jej M.



I jeszcze Bianka.

czwartek, 9 września 2010

Pies

W szerokim świecie i tzw. branży znana jestem nie tylko z koszmarnych włosów i ultradźwięków wydobywanych na widok małego kotka, ale również z wielkiego serca otwartego na każdą prośbę bliskich mi ludzi. Dziwić zatem nie może, że gdy Ala poprosiła mnie o kilka dni opieki nad jej psem Setem, zgodziłam się bez wahania. (Dobra, nie bez znaczenia był fakt, że poza psem Ala ma jeszcze dwa megasłodkie koty Tymoszenkę i Kokuszkę. I toster. I bardzo szybki internet)

Z Setem układało nam się świetnie.


Postanowiliśmy jednak nie mieć w przyszłości psa.
I koniecznie mieć toster.


A wrzesień, jak to wrzesień, przyszedł kompletnie niepostrzeżenie.



Przynosząc ze sobą moją osiemnastkę, przed którą uciekam jutro do E.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Żmija






Jak mawiał Lec, nawet najdłuższa żmija mija, więc nie ma siły - mój niebyt także.

Dziś, gdy byłam na spacerze z Martitą, uświadomiłam sobie, że mój plan pozostania tego lata mistrzynią sportów wodnych, tudzież sportów jakichkolwiek nadal pozostaje w sferze mrzonek i pijackich zapędów. Smutna refleksja naszła mnie pod wpływem nieudanego przerzucenia nogi przez pień zwalony na drogę.
Zatem martwy drzewostan wprawił mnie w ten trochę refleksyjny nastrój i chęć niedużego podsumowania -


Ilość wizyt na plaży tego lata: (jak przystało na prawdziwego mieszkańca nadbałtyckiego miasta) 3

Ilość zaplanowanych wycieczek do egzotycznych krajów: 1

Ilość ubrań, butów i kosmetyków kupionych na wycieczkę do egzotycznych krajów: 1000

Ilość odbytych wycieczek do egzotycznych krajów: 0



Czego mnie to nauczyło?
Plany są źródłem rozczarowań, a letnie ciuchy, które kupujesz w lipcu, w drugiej połowie sierpnia są dwa razy tańsze.

czwartek, 5 sierpnia 2010

Problem.

Zawsze zorientuję się, że karma Bianki kończy się, gdy jest za późno, by zamówić nową.
Żeby było jeszcze radośniej, jutro wyjeżdżam do Mamy.
W sklepie obok przestali sprowadzać tę, którą hraBianka je od lat i kupiłam jakąś inną. Gdy ją powąchała, powiedziała tylko "ty oczywiście teraz żartujesz".
Jeszcze nie wie, że na weekend zostaje z Panią od Sary.

Niestety - jak na pewno wiecie - w przypadku kotów nie działa zasada "będzie głodna, to zje wszystko". Obowiązuje raczej zasada "będzie głodna, więc będzie płakać, znienawidzi cię i naleje ci na łóżko".

Więc mam problem.


Ale mam też ten oto filmik:





Funny.

środa, 4 sierpnia 2010

PKP, Pegaz i paw

Bo możecie o tym nie wiedzieć, ale moimi ulubionymi zwierzętami nie są wcale koty ale mrówkojady.
Przedwczoraj spełniłam swoje wielkie marzenie i zobaczyłam mrówkojada z bardzo, bardzo bliska.

I jeżeli Wy również mówicie "ale ty gupia jesteś, tu nic nie widać", to wyraźnie Wam pokażę jego ogon, którym się przykrył i resztę mrówkojada:

Gdy byłam w Bayonne, w USA, w naszym małym miasteczku kręcono film, w którym główną rolę grał Bruce Willis. Plan zdjęciowy był w jednej z zamkniętych szkół i mój znajomy powiedział, że zaprowadzi mnie tam, ale pod jednym warunkiem - żadnych zdjęć.
Wtedy pomyślałam, że jeżeli spotkam Bruce'a, a potem nikt mi w to nie uwierzy, to ja się tak kurde nie bawię i niech mnie pocałują (a zwłaszcza Bruce by mógł, czemu nie).
Jednak mrówkojad to nie Bruce. I musiałam go zobaczyć, czy wierzycie mi czy nie :P

(tak, wiem Xingi, Twoja koleżanka wygrała jakiś konkurs w chrupkach, czy w telegazecie i się z nim spotkała, WIEM!)


Kto z nas nie widział pawia?
Ale kto widział, jak wygląda od tyłu?!



Jak indyk :)


A jak już o rzeczach na "p", to jechaliśmy z Pegazem ukochanymi PKP.
Naszym przedziałem było przejście między wagonami, zaraz koło ubikacji. Pani na zdjęciu miała większe szczęście - spała przy drzwiach wejściowych do pociągu.

A jak jeszcze mieliśmy dostęp do okna, to zrobiłam zdjęcie, by się z Wami podzielić feerią barw zachodu słońca. Tylko spójrzcie na te fiolety, czerwienie i pomarańcze:


Z tego wszystkiego nie zauważyłam, że przyszedł sierpień, a przecież Tylkowski wyraźnie nowy:




I to, że ja wchodzę w nowy miesiąc z doświadczeniem spotkania się z mrówkojadem, to jeszcze nic. ByQ wstąpił do drużyny pierścienia! :)
Wszystkiego najlepszego ByQ dla Ciebie i szanownej Małżonki :)

środa, 21 lipca 2010

Znowu Port

Życie jest piękne, dlatego znowu nadarzyła się okazja, by pojechać do Nowego Portu, gdzie Archie ma mieszkanie:




I gdzie nad kanałem odbywały się urodziny Dominika:





HRYP!

"Dominik, jak się czujesz wkraczając w ten wiek?"
"Póki nie robię pod siebie, jest dobrze"

Sh. dał Dominikowi książkę 500 instrukcjami, czyli jak zrobić wulkan, wyznaczać kierunki patrząc na gwiazdy, czy walczyć z krokodylem.

A gdy już mówimy o najlepszych prezentach na świecie, to gdy Pegaz powiedział, że ma coś dla mnie, to w pierwszej chwili pomyślałam, że nie inaczej jak pierścionek zaręczynowy, albo perfumy, niech stracę!

Jednak oczom moim ukazał się...






Niestety komórka nagrywa mi tylko kilkanaście sekund, a dopiero potem on się rozkręca i wchodzi na wysokie tony śpiewając OOoooOOOOOoooooo.

Ale moja A. mnie udusi, jeżeli kiedykolwiek go jeszcze włączę :)

wtorek, 13 lipca 2010

Upały

Jeśli powiem, że jest mi strasznie gorąco i z pewnością nie wytrzymam tych temperatur i wreszcie się ugotuję, to będę banalna i nie odkryję Ameryki.

Ale jedyne, co mam z tych upałów, to niewyczerpane źródło powodów do narzekań, a zatem:

Matko Bosko jaki gorąc!!!

Nie da rady tego na spokojnie przeczekać, więc wzięliśmy z Pegazem sprawy w swoje ręce.

Pojechaliśmy do So na nocne kino na molo. A będąc już na miejscu (bo żadne temperatury nie przeszkodzą mi w używaniu imiesłowów), postanowiliśmy zostać tam na noc.


Ale przecież nie sami :]



Jak jest powszechnie wiadomo, jestem królową plaży, więc za dnia śmiało wbiłam się w swoje muzułmańskie bikini i zadałam szyku nad Bałtykiem.



Jednak nie samą miłością człowiek żyje, wybraliśmy się zatem z Sh. do Archiego, który jest królem Nowego Portu, dzięki czemu nikt nas tam ani nie obrabował, ani nie zabił.





Sh.


Tak lato mija i każdego dnia jest coraz bliżej jesieni. I możecie mi teraz powiedzieć "na co ci jesień dziewczyno, królowo bałtyckich plaż?!", ale jeszcze Wam nie powiem :)

poniedziałek, 5 lipca 2010

Lipiec i ciężka praca

Nadszedł lipiec a wraz z nim pierdylion stopni w cieniu i ciężka praca ludzi niosących światu informację. A jest o czym informować, bo do Gdyni znów zawitał Open'er.

Niewiele zatem myśląc ruszyłam żwawo w drogę na Babie Doły, gdzie dotarłam po 2 godzinach podróży ze spoconymi ludźmi.

A na miejscu ciężka, wytężona praca.

Ciężka, ciężka praca.


Był tam również Sh. jednak tym razem jako swoje alter ego. Efekty jego pracy zobaczycie TUTAJ.

A na Festiwalu fenomenalne Skunk Anansie, niedobra kiełbasa z grilla, pokazy mody, woda o smaku piwa, gubienie się ludziom, odnajdywanie ludzi, niekończące się wędrówki i pomarańczowy księżyc.
A także Kuba, który woził moją szanowną osobę przez trzy dni do domu. Efekty jego pracy znajdziecie TUTAJ.


A lipiec toczy się dalej, co widać bardzo wyraźnie na mojej ścianie w kuchni:



Tylkowski jak zwykle się nie myli. Dobrze wie, że jutro przyjeżdża Pegaz i że będziemy opalać swoje obłe ciała.

I zakwitła mi pierwsza maciejka. Więc szkoda czasu na komputer. Idę ją afirmować na balkonie!

niedziela, 27 czerwca 2010

Trójmiejskie lato

Trójmiejskie lato otworzyły gdyńskie CudaWianki na których razem z Kasią przewiałyśmy sobie nery, wymyślałyśmy nazwy dla naszych łodzi, które kiedyś będziemy mieć i zastanawiałyśmy się, jak dostaje się pracę na poczcie.



W niedzielę także udało mi się pobyć z ludźmi, bo Sh. zaprosł mnie do siebie na oglądanie debaty. I odpowiednio się podczas niej znieczuliliśmy, żeby więcej zrozumieć.
Nie zadziałało :)






A Sh. ma śmieszną opaleniznę.

A ja mam akredytację na Opener'a widzimy się za tydzień w Kosakowie!! :))

czwartek, 24 czerwca 2010

Ten dzień przywitał nas

Ten dzień przede wszystkim przywitał nas wiadomością o tym, że inwestorom przypadnie na głowę po mniej akcji Tauronu i że Anna Mucha odchodzi z "You Can Dance". Potem wszystko biegło swoim torem.


Piłkarzyki w pracy, piłkarze w TV i zgadywanie, czy to Słowacja, czy Słowenia. Zaskoczenie, gdy okazało się, że Japończycy nie dość, że znają piłkę nożną, to w dodatku potrafią w nią grać.
Przeklikiwanie się przez tysiące bezsensownych stron w internecie. Dziewiętnastokrotne odświeżanie FaceBooka, żeby sprawdzić, co u ludzi. Rozciąganie wypranych skarpet. Jedzenie wczorajszych truskawek. Spanie i myślenie o zgubnych nałogach.

I tyle.

A Wam jak minął Światowy Dzień Przytulania?

środa, 23 czerwca 2010

Lęki

A., która pięknie śpiewa była u mnie dziś, by podzielić się lękami.

Czeka ją lot przez wszystkie możliwe lądy i morza.
I wiecie, jak to jest, gdy się leci nad chmurami, samolotem trzęsie, zastanawiacie się, jak bardzo zwęglone będą Wasze ciała, gdy wreszcie spadnie... Norma.

Robiłam, co mogłam, by podnieść ją na duchu.
Żartowałam, że nadmucha kamizelkę i wybiegnie z samolotu przed wszystkimi mówiąc na odchodne swojemu mężowi "a nie mówiłam?!".
Życzyłam katastrofy dopiero w drodze powrotnej, by trochę na urlopie odpocząć.
I zapewniłam, że będę kultywować jej pamięć jako świetnie zapowiadającej się gwiazdy estrady.

No, może w pocieszaniu nie jestem najlepsza, ale hello, mam najpiękniejszego kota świata i czereśnie.

Dzięki Asiu, że znalazłaś czas w tym całym zamieszaniu i wciskaniu 23 kilo w jedną walizkę! Nic się nie bój, bo wszystko będzie ok :) Tylko pamiętaj o kamizelce.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Jak się integrowałam

Bo chociaż znamy się już ponad rok, to czemu nie mamy poznać się jeszcze lepiej? :)


Nad całością czuwała błogosławiona Bolesława Lament.

Bianka i jej stały rytuał.



Pamiętacie, jak człowiek był mały i strasznie głupi i zawsze leciał na koniec autokaru, żeby być jak najdalej "od pani", a potem mama waliła w szybę i krzyczała "nie siedź na kole, bo się porzygasz!"?
Pewne rzeczy się nie zmieniają :)


A na miejscu jak to na wyjeździe służbowym:

Konferencje...


Szkolenia...


I gry zespołowe.




I tymi rękoma zdobyłyśmy dwa punkty dla Gdańska i prawie wygraliśmy z Warszawą!
Bo integracja integracją, ale nasze i tak musi być na wierzchu ;)

czwartek, 17 czerwca 2010

Pewne rzeczy się nie zmienią.

Np. to, że jak co roku hoduję maciejkę.

I że moje zdjęcia wciąż wywołują jedynie politowanie.

A ona nie odstępuje mnie na krok.



I że zabiorę się za cokolwiek, byle tylko nie musieć się pakować na jutro :/