środa, 29 września 2010

Fragile


Przyjaciół poznaje się w biedzie i nie ma co z tym dyskutować.

Przekonałam się o tym na własnej skórze.


Przechodzę teraz przez całkiem poważne zmiany. Sytuacja mnie trochę przerasta, nie wszystko jest tak, jak powinno być, jak tego chciałam.

W ostatnim czasie zawiodłam się kilka razy, zaskoczyłam bardzo niemile i (żeby pomnożyć jeszcze synonimy) rozczarowałam niektórymi ludźmi.


Jednak to jest mało ważne wobec reakcji innych osób. Pomoc, zrozumienie i prosta (a jak się okazuje dla innych bardzo trudna) obecność.

Nieoceniona Piękna A. potrafiła mnie podnieść na duchu 10 cm kwadratowymi papieru z życzeniami urodzinowymi i 500 kaloriami w eklerze z wbitą w niego świeczką.



A. która pięknie śpiewa nawet nie musiała na mnie patrzeć, żeby wiedzieć, że jej potrzebuję.


Więc jutro popołudniu zawiezie mnie i ten karton do mojego nowego domu.



A Bianka leci w kosmos.


wtorek, 21 września 2010

Wystarczyło powiedzieć



Przecież wystarczyło mi powiedzieć, że chcecie nową notkę, to przecież bym napisała, a nie jakieś protesty, "Gdzie jest notka?!", apele, no po co.


Więc - jak wiecie - miałam urodziny, które w myśl zasady "ile lat - tyle obchodów" obchodziłam z osiemnaście razy.


Przed szereg wyszedł oczywiście Sh., który jeszcze przed godziną zero wyprawił mi imprezę u Kasi i dał tort.



Wypiek ten razem z ręką Sh. i całą klatką schodową Kasi o mało co nie strawił ogień, ale marcepan z woskiem był naprawdę smaczny. Od Sh. i jego dziewczyny dostałam Jengę, która od tamtego dnia podbiła wszystkie spotkania towarzyskie, w których brałam udział.



Wciąż jestem w trakcie wymyślania sposobu, by zagrać w to w pracy.





Sh. obchody otworzył, po czym ja dalej świętowałam w wielu miejscach i z wieloma ludźmi, aż w końcu Sh, je zamknął.



I masz, 18 lat skończone jak nic.





Tak więc wrzesień mijał całkiem spokojnie i poza początkiem Top Model naprawdę nie działo się nic, co by mogło wybudzić mnie z letargu.



Dopóki moja A. nie wróciła z urlopu i nie pokazała pierścionka zaręczynowego od jej M.



I jeszcze Bianka.

czwartek, 9 września 2010

Pies

W szerokim świecie i tzw. branży znana jestem nie tylko z koszmarnych włosów i ultradźwięków wydobywanych na widok małego kotka, ale również z wielkiego serca otwartego na każdą prośbę bliskich mi ludzi. Dziwić zatem nie może, że gdy Ala poprosiła mnie o kilka dni opieki nad jej psem Setem, zgodziłam się bez wahania. (Dobra, nie bez znaczenia był fakt, że poza psem Ala ma jeszcze dwa megasłodkie koty Tymoszenkę i Kokuszkę. I toster. I bardzo szybki internet)

Z Setem układało nam się świetnie.


Postanowiliśmy jednak nie mieć w przyszłości psa.
I koniecznie mieć toster.


A wrzesień, jak to wrzesień, przyszedł kompletnie niepostrzeżenie.



Przynosząc ze sobą moją osiemnastkę, przed którą uciekam jutro do E.