niedziela, 27 czerwca 2010

Trójmiejskie lato

Trójmiejskie lato otworzyły gdyńskie CudaWianki na których razem z Kasią przewiałyśmy sobie nery, wymyślałyśmy nazwy dla naszych łodzi, które kiedyś będziemy mieć i zastanawiałyśmy się, jak dostaje się pracę na poczcie.



W niedzielę także udało mi się pobyć z ludźmi, bo Sh. zaprosł mnie do siebie na oglądanie debaty. I odpowiednio się podczas niej znieczuliliśmy, żeby więcej zrozumieć.
Nie zadziałało :)






A Sh. ma śmieszną opaleniznę.

A ja mam akredytację na Opener'a widzimy się za tydzień w Kosakowie!! :))

czwartek, 24 czerwca 2010

Ten dzień przywitał nas

Ten dzień przede wszystkim przywitał nas wiadomością o tym, że inwestorom przypadnie na głowę po mniej akcji Tauronu i że Anna Mucha odchodzi z "You Can Dance". Potem wszystko biegło swoim torem.


Piłkarzyki w pracy, piłkarze w TV i zgadywanie, czy to Słowacja, czy Słowenia. Zaskoczenie, gdy okazało się, że Japończycy nie dość, że znają piłkę nożną, to w dodatku potrafią w nią grać.
Przeklikiwanie się przez tysiące bezsensownych stron w internecie. Dziewiętnastokrotne odświeżanie FaceBooka, żeby sprawdzić, co u ludzi. Rozciąganie wypranych skarpet. Jedzenie wczorajszych truskawek. Spanie i myślenie o zgubnych nałogach.

I tyle.

A Wam jak minął Światowy Dzień Przytulania?

środa, 23 czerwca 2010

Lęki

A., która pięknie śpiewa była u mnie dziś, by podzielić się lękami.

Czeka ją lot przez wszystkie możliwe lądy i morza.
I wiecie, jak to jest, gdy się leci nad chmurami, samolotem trzęsie, zastanawiacie się, jak bardzo zwęglone będą Wasze ciała, gdy wreszcie spadnie... Norma.

Robiłam, co mogłam, by podnieść ją na duchu.
Żartowałam, że nadmucha kamizelkę i wybiegnie z samolotu przed wszystkimi mówiąc na odchodne swojemu mężowi "a nie mówiłam?!".
Życzyłam katastrofy dopiero w drodze powrotnej, by trochę na urlopie odpocząć.
I zapewniłam, że będę kultywować jej pamięć jako świetnie zapowiadającej się gwiazdy estrady.

No, może w pocieszaniu nie jestem najlepsza, ale hello, mam najpiękniejszego kota świata i czereśnie.

Dzięki Asiu, że znalazłaś czas w tym całym zamieszaniu i wciskaniu 23 kilo w jedną walizkę! Nic się nie bój, bo wszystko będzie ok :) Tylko pamiętaj o kamizelce.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Jak się integrowałam

Bo chociaż znamy się już ponad rok, to czemu nie mamy poznać się jeszcze lepiej? :)


Nad całością czuwała błogosławiona Bolesława Lament.

Bianka i jej stały rytuał.



Pamiętacie, jak człowiek był mały i strasznie głupi i zawsze leciał na koniec autokaru, żeby być jak najdalej "od pani", a potem mama waliła w szybę i krzyczała "nie siedź na kole, bo się porzygasz!"?
Pewne rzeczy się nie zmieniają :)


A na miejscu jak to na wyjeździe służbowym:

Konferencje...


Szkolenia...


I gry zespołowe.




I tymi rękoma zdobyłyśmy dwa punkty dla Gdańska i prawie wygraliśmy z Warszawą!
Bo integracja integracją, ale nasze i tak musi być na wierzchu ;)

czwartek, 17 czerwca 2010

Pewne rzeczy się nie zmienią.

Np. to, że jak co roku hoduję maciejkę.

I że moje zdjęcia wciąż wywołują jedynie politowanie.

A ona nie odstępuje mnie na krok.



I że zabiorę się za cokolwiek, byle tylko nie musieć się pakować na jutro :/

Gdzie Tylkowski?

No jak "gdzie", tu na mojej ścianie przecież, siedemnasty dzień już wisi!

I chociaż Rudzia twierdzi, że to niedobrze (choć użyła innego epitetu) dawać go w połowie miesiąca, to ja sobie jednak pozwolę, o:



Czerwiec jak czerwiec. Naprawdę.

Robię, co do mnie należy. To samo co Wy.
Latam do swojej siostry do Anglii ściskać mojego siostrzeńca, który jest mały, różowy i rozdarty. Jem truskawki, nektarynki, kabanosy i kopce kreta.
Całuję Pegaza, oglądam mecze bez dźwięku, czekam, aż Aga wróci, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe.

Jak każdy normalny człowiek pracy jadę jutro na imprezę integracyjną w mazurskie knieje, żeby toczyć się w dużej gumowej kuli i spaść z quada (pod wpływem wezbranych emocji i dużego słońca).

Standardy.

Tak naprawdę to czekam na jesień, która wszystko odmieni :)