czwartek, 26 listopada 2009

Przeganiam

Mimo tego, że trwa już ponad 40 dni, listopad nadal nie mija.
Moja A. męczy się z ósemką i już dwa razy umawiała się na jej usuwanie, Pegaz przyjedzie w następny piątek czyli za kilkadziesiąt dni, cały storczyk mi opadł i mam same suche kikuty, zostało mi 0 (zero) dni urlopu, Doda rozstała się ze swoją menadżerką, Bianka chodzi cała przeziębiona...
Eh, musiałam sięgnąć po drastyczne środki, żeby przegonić ten listopad.

I w moje grube ręce dostało się duże, świecące, różowe i bardzo moje pudełko z perfumami.


A faktura z Orange?
No cóż, przecież nie można mieć wszystkiego ;]

środa, 25 listopada 2009

O sekcie i marzeniach

Na pewno kilka osób stąd słyszało o książce "Sekret".
Należę do tych ludzi, którzy jeszcze jej nie przeczytali, co nie przeszkadza im mieć swojego zdania na jej temat.
Więc uważam, że książka jest napisana przez sektę lub innych popaprańców, rzeczy w niej wyłożone uważam za farmazony i nie, nie mam zamiaru tego czytać.
Najbardziej mnie przeraża, gdy ktoś z moich znajomych mówi 'ja też nie wierzyłem, ale jak przeczytałem tę książkę...'
I właśnie dlatego nadal będę mieć swoją opinię o niej bez weryfikowania jej, bo dobrze mi z moim absurdalnym uprzedzeniem.

Tak jak to było z jazzem i Woodym Allenem.
Mimo tego, że nie oglądam jego filmów i nie słucham jazzu, to żywię do tych dwóch zjawisk szczerą niechęć. Ale w rzeczywistości nie wiedziałam, dlaczego tego nie lubię.
Byłam wczoraj z Magdą i Sh. na filmie Allena o muzyku jazzowym i teraz już wiem bez najmniejszego cienia wątpliwości :)

Wracając jeszcze do tej dziwacznej książki.
Dziewczyny z pracy chciały mnie dziś na nią nawrócić z zapałem godnym sprzedawcy z Mango Tv. Opowiadały mi o pozytywnych wizjach i sile projekcji.
To znaczy, że jak o czymś często myślisz i się na to nastawiasz, to to się wydarzy. Dlatego pesymistom przytrafią się nieszczęścia i na odwrót.
To by oznaczało, że jeżeli już teraz zacznę sobie wyobrażać coś dobrego i wierzyć, że to się wydarzy, to to mnie spotka.

Chciałabym, żeby tak było.

wtorek, 17 listopada 2009

Raport grypowy

Póki co przez grypę straciłam ostatni dzień urlopu i pół pensji, bo moja Mama zachorowała.
Jest tak chora, że nawet nie zrozumiała, gdy zażartowałam, że mogłaby poodkurzać w mieszkaniu ;p

W myśl zasady, że złego diabli nie biorą, ja jeszcze chodzę jako tako zdrowa, ale postanowiłam przeciwdziałać. I gdy dziś zaszłam do apteki po te małe darmowe cukierki, to przy okazji kupiłam jakieś witaminy.

A tak to o, oglądam "The Office" na kompie, upadlam się u Sh., chodzę do Koliby, rozwiązuję sudoku, walczę z Bianką o wolne miejsce na poduszce i zastanawiam się, czy Brzydula zdecyduje się na wyjazd do Stanów z Piotrem.

I w końcu minie ten listopad.

niedziela, 8 listopada 2009

Piękny odgrzewany kotlet

Bo chociaż ślub Pięknej A. był tak dawno, to dopiero teraz dostałam film i wszystkie zdjęcia.

I nie zawiodłam się ani trochę. Piękna A. po prostu zachwyca, mój Pegaz tańczy najlepiej na świecie, a ja nadal przypominam Godzillę z zespołem Tourette'a na parkiecie (ale trzeba przyznać, że z zadziwiająco ładnymi włosami).

Fajnie było powspominać ten cudowny sierpniowy weekend a Wam chciałam tylko pokazać moje ulubione zdjęcie:


Dobranoc pchły na noc.

Taką wodą być

...co otuli ciebie całą.

Sh. zabrał mnie i Z. do Ucha na Happysad.

Stał tam cały wniebowzięty w otoczeniu spoconych szesnastolatek. Jednak rozentuzjazmowane dziewczyny były zbyt podniecone faktem, że już 21 a one nadal są poza domem i właśnie piją prawdziwe piwo, by zwrócić na niego uwagę.

Nie pomogło nawet moje "Szrek, czy to twój motor na zewnątrz, ten duży i czerwony??" wypowiedziane tak, że słyszała nawet szatniarka ani, gdy jakiś obcy koleś podszedł do niego i zapytał "Łukasz Unterschuetz z trojmiasto.pl? Świetne foty!" (sądzimy z Z., że Sh. mu wcześniej za to zapłacił)

Więc Sh. zrezygnowany postał z nami chwilę na najlepszym koncercie HS, na jakim byłam, po czym się zmył, a my zostałyśmy same wśród gimnazjalistów.
Eh, poczułyśmy się o 2 lata młodsze - jakbyśmy też miały te 16 lat!

A potem już jak dorosłe damy bujnęłyśmy się SKMką do domu.

środa, 4 listopada 2009

Idą Święta!

Była u mnie Piękna A. i obejrzałyśmy film z jej wesela, który poza moimi żenującymi podrygami i obłapianiem Pegaza udokumentował ruch numer 4 oraz ruch numer 2 z wszystkich "pięciu ruchów tanecznych Michaela Jacksona" wykonanych przez Chrisa - męża Pięknej A.


Fajnie było zobaczyć jeszcze raz ten środek lata na Kaszubach, bo za oknem świat teraz wygląda właśnie tak:


A czemu idą Święta?
Bo Piękna A. zostawiła u mnie czekoladowego lizaka. Chcący czy nie, ja i tak go nie oddam :]

poniedziałek, 2 listopada 2009

Listopad

Niestety.
Trzydzieści dni słuchania o świętach, które przyjdą za kilka tygodni i potrwają tylko kilka dni.
Trzydzieści dni "w tym wietrze z syfu z listopada".

Ale dam radę.