Rok temu poza restauracją włoską pracowałam też w dinerze. To taki rodzaj amerykańskiej restauracji, która jest na każdym filmie. Z ladą, koktajlami mlecznymi i szafą grającą.
Zwykło się nazywać naszego dinera restauracją grecką, bo na menu widniało zdjęcie jakichś kolumienek.

Właścicielem był Joe - Egipcjanin. Mówią, że to najgorsza opcja jeśli chodzi o pracodawców, ale to nie może być prawda. Mimo tego, że byłam ewidentnie najgorszą kelnerką, jaką można sobie wyobrazić, Joe zawsze przymykał oko i mówił 'that's fine Barbara'.
Cały dzień siedziałam na stołeczku, przeglądałam Dilberta w gazecie, rozmawiałam z klientami i zajadałam się muffinkami. To była najlepsza praca w moim życiu.
A po powrocie nie mogłam się wbić w sukienkę ;))
Jako, że zrobił się dym przez to co napisałam w poście "Frida", to deklaruję:
Asiu Wu, Asiu Ka-Pe, Zielona, Sowo, Halinko, Shakti (która jeszcze chętna, podnieść rękę)-
Jeżeli kiedykolwiek przejdę na drugą stronę, to tylko z Wami!!
A sąsiedzi i tak myślą, że jesteśmy z moją A. parą.