Nadeszła smutna pora dla mojej plantacji i balkonowa.
Miałyśmy piękny, bordowy żywopłot. A teraz mamy kolczaste zasieki.
I chociaż lawenda jeszcze jako tako się trzyma, to dni moich kwiatków są policzone...
Nawet storczyk od Z. zapada w sen zimowy i właśnie suszy ostatniego kwiatka.
To dracena, którą z okazji parapetówki dała nam Asia.
A którą Bianka uważa za swój prywatny bar sałatkowy.
Nie ma jednak co płakać, bo zawitało do nas nowe życie :) Zieleni się na tych ziarnkach :)
A tego tu koleżkę dostałam dziś od Ani i nazwałam go Mietek :)
Dzięki Aniu, że przyszłaś, ten korkociąg będzie czekał na nasze grudniowe spotkanie ;)
A wiedzieliście, że jest coś takiego jak rogal św. Marcina? :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Kochana, rogal św. Marcina to ja nawet jadłam... :)
No tak, przecież wiadomo, że św. Marcin był potwornie zdeformowany :P
Tak się ostatnio Moja Droga złożyło że byłem w Posen w dniu sw. Marcina i moja dieta ów dnia ograniczyła się jedynie do marcińskich rogali ;)
wuj O.
Prześlij komentarz