No jestem, jestem!
Przecież święta idą, człowiek nie ma czasu na nic, no nie ma czasu.
Dziś np. z okazji Wielkiego Czwartku byłam u Sh.
Był Sh.
Arczi
i ja, czyli trójka ludzi połączonych jednym pragnieniem.
Obejrzeliśmy sobie najgorszą scenę walki ever
I odśpiewaliśmy "We are the world" z podziałem na role i głosy, gdzie Sh. uparł się, żeby wykonać wszystkie partie ciemnoskórych wykonawców.
Jak więc sami widzicie Wielki Tydzień zainaugurowany.
Jeszcze tylko motto:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
O cholera! A mnie się zdarza!
No ja ie wiem o ile wybacze Ci Sh to nie wiem czy moje serce wybaczy reszte;)....
kurcze, ta najgorsza scena walki nie jest przypadkiem z takiego arcyciekawego filmu, w ktorym role glownego jaskiniowca gra Ringo Starr? bo ostatnio bardzo czesto ten film leci w TV (szczegolnie na Zone Europa :P)
najgorsza scena walki jest ze Star Treka oczywiście :)
Brawo Sową :)
Prześlij komentarz