poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Palma

Bianka ma swoją palmę na takim długim patyku. Wyżarła z niej już prawie wszystkie pióra.
Tylko, że palma jej dopiero odbije, jak wyjedziemy na Święta. I tu wielka prośba do pięknej A., aby w Wielką Sobotę ze świętymi jajkami i świętą kiełbasą przyszła ją ukochać :) (i posprzątać w kuwecie)


Już trochę tradycyjnie poszłam wczoraj na koncert Lipali do Parlamentu.
A że w bluzce z pandą wśród długowłosych metali wyglądałam jak wariatka?

Bywa.

5 komentarzy:

inny niż wszyscy pisze...

Bywaja gorsze rzeczy.

Np. strój baletnicy na zjeździe teksańskich harleyowców.

Nie próbuj tego.

Sowisko pisze...

przyjdź kiedyś na koncert hiphopowy w czarnej koszulce polo, gajerówkach i szerwonych szelkach. I nie zapomnij obuć się w glany z czerwoną sznurówą. Acha, i nie byłam wtedy na koncercie Starych Panien tylko Loandy, czyli mało mi znanych kolesi. :) I tańczyłam na stole. :)

Anonimowy pisze...

A Bianka nie chciałaby może zjeść palmy z warszawskiego ronda de Gaulle'a? Ma moje pozwolenie :)

Iga pisze...

Ten kultowy symbol Warszawy? Szkoda by było ;))

Anonimowy pisze...

No i mogłaby jeszcze zjeść Pałac Kultury :)