wtorek, 24 marca 2009

Daj mi chwilę, chociaż tyle. (Ale nie zostawiaj nigdy już)

Można nie lubić Justyny Steczkowskiej. Za to, że ma takie fantastyczne nogi, które kręcą M. i tak idealne sztuczne piersi. I że jej włosy wyglądają tak, jak moje nigdy przenigdy nie zdołają.
To są dobre, mocne argumenty przeciwko niej.

Niestety wszystkie są nic niewarte, gdy ona wyjdzie na scenę i zacznie śpiewać. Można jej nie lubić, ale nie można nie przyznać, że ma genialny głos.
(Ok. Tomek chłopak z sąsiedztwa w ramach "prawdziwy rock skończył się, gdy Kurt Cobain umarł", jako jedyny może. Chociaż już nie pamiętam dokładnie naszej rozmowy i nie wiem, co rock ma do Justyny)

I to był mój wieczór pożegnalny z Kateriną, która jutro po niemal sześciu latach w Trójmieście wyprowadza się do Warszawy, żeby machać mi do kamery, gdy będą nagrywać Dzień Dobry TVN.

Od dwóch tygodni śpię po 6 godzin. I co, można?
Można.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Daj mi chwilę... Koncert był niesamowity, do wczoraj należałam do grana ludzi, którzy nie mieli zdania o Steczkowskiej - jest, bo jest i tyle. Dziś jest inaczej.
Dziękuję za ten 'niezapomniany' wieczór. Dla mnie był piorunujący!
Czekam na filmik ze sklepu zoologicznego:) "to ty?" haha

Sowisko pisze...

Ja o Steczkowskiej mam złe zdanie. Może jakiś tam głos ma, ale nic zachwycającego.