czwartek, 11 czerwca 2009

Afonia i pszczoły

Uwielbiam filmy Jana Jakuba Kolskiego. To jedne z tych, które zostawiają po sobie wrażenie jeszcze bardzo długo. Ale nie takie wrażenie jak zapiekanka, którą zjadłam w E., tylko takie, że chce się o nich jeszcze długo myśleć.

Grażyna Błęcka-Kolska, która grała w nim główną rolę, nie ma silikonowych piersi, botoxu w czole i potrafi grać, więc diametralnie różni się od Megan Fox i nie trafi na niczyj pulpit na komputerze.
Pewnie dlatego siedziałam dziś na sali kinowej sama.
Sama.
No i dlatego, że nie miałam z kim pójść.

Ale!
Chodzenie do kina samej ma swoje plusy. Całe mnóstwo!
Nikomu nie przeszkadza, że jesz.
I z nikim nie trzeba się dzielić.

Nikt nie śmieje się w tych momentach, co nie trzeba albo gdy aktor na ekranie przeklnie.
Można wybrać sobie najlepsze miejsce na sali. Położyć kurtkę na fotelu obok. Nie trzeba walczyć z nikim o oparcie pod łokciem.
Nikt nie zasłania widoku i można sobie swobodnie wyciągnąć nogi.

Dodaj obrazCałe mnóstwo plusów.

Tylko że smutno jakoś.

4 komentarze:

zgaga pisze...

Też Kolskiego kocham za wszyskie filmy. Od ,,Pograbka'', poprzez ,,Popielawy'', ,,Jańcia'' po ,,Jasminum''. Afonii jeszcze nie znam...Ale poznam i na pewno polubię.
Cóż, nie strzelają tam, nie gonią samochodami, nie kopią po twarzach, to i publisi jak na lekarstwo!

Anonimowy pisze...

Ja tam często chodzę sama do kina. Ze względów organizacyjnych. Po prostu nie zawsze można znaleźć kogoś chętnego. Nie ma się czego wstydzić!

Joanna K.-P. pisze...

Pewnie mi nie uwierzysz, ale gdybym wiedziała, że idziesz na Afonię, to bym się z Tobą wybrała :)
Kocham Kolskiego i Błęcką-Kolską (ją szczególnie za szereg szumiący) i uwielbiam ich filmy.
No ale pewnie śmiałabym się na przekleństwach i wyżerała Twój popcorn :-)

:**

Iga pisze...

Asia w życiu Ci nie uwierzę, bo jesteś najbardziej zabieganą dziewczyną, jaką znam i never nie masz czasu :)