niedziela, 21 września 2008

5 tysięcy


Czy to dużo, czy to mało.
Pamiętam, że za piątkę można było kiedyś kupić tę żółtą oranżadę w prostokątnym woreczku. Wypijało się to przez ten odgryziony róg. Pamiętacie to?
Jeden z wózków, z którego można to było kupić stał na 12 lutego pod Kwadrotexem, pierwszym domem handlowym w E.

Boże, jestem stara.

A dziś mój licznik statystyk pokazał pierwsze 5 tysięcy odwiedzin :)

22 komentarze:

asia wu pisze...

Czy pamiętam? No ba! Aktualnie mam obsesję na punkcie tej oranżady, zawsze jak szłam na działkę, to mama mi kupowała jeden woreczek i paczkę andrutów. Haj lajf i to były czasy ;)

A 5000 to aktualnie 50 groszy, dziś za to pół biletu sobie kupisz :]

Anonimowy pisze...

O narodzie - ANDRUTY!! :) Pamiętam jak w podstawówce tym się zajadało. Kotokolwiek widział, ktokolwiek wie gdzie można je kupić dziś to "call on me". :)

:*

PS. A u mnie na dzielnicy sexu i biznesu na Z. wielkim hitem były jeszcze tzw. BUSY*

* BUSY - lody w postaci zamrożonej wody z dodatkiem kilku kropel pseudo soku. :) (mniami)

asia wu pisze...

A to zapraszam do teatru Miniatura w Gdańsku - w sklepiku w trakcie każdego przedstawienia można dostać andruty "Piotruś".

I przypomniały mi się jeszcze żul zapiekanki z budki przy dworcu we Wrzeszczu, jak przyjeżdżałam do Gdańska/wracałam do Elbląga to zawsze naciągałam rodziców. Dziś już takich nie ma no.

Iga pisze...

ech ten Sanepid! ten to wszystko zepsuje no !:(

Anonimowy pisze...

Oj droga Asiu jeśłi chodzi o "żul zapiekanki" to nigdzie nie ma lepszych na świecie niż "słynne olsztyńskie zapiekanki" na głównym w O. za jedyne 3,50 i czas oczekiwania to jest maksymalnie 30 sek. nawet przy ogromnej kolejce. :) Iga Ci o nich wieeeele opowie...;)

pozdrówki

Iga pisze...

Zapiekanki? W życiu nie jadłam. Ja nic nie wiem.
Ja tylko listki sałaty blanszowane na parze...

Ellinael pisze...

Bobo!
U mnie Andruty co niedziele za darmo daja!

Czyn ZLOOO

dramona pisze...

W moim sklepiku szkolnym sprzedawali cudo o nazwie PAJ. Dzieci po nich robiły się coraz bardziej kwadratowe i bezzębne. Hiciorem były też oranżadki w proszku. Ogólnie nie wiem jak smakowała z wodą bo wszyscy wcinali ją na sucho.

asia wu pisze...

Mmmmm, Paj z Dworca Głównego... Pieczarkowy... Wychodzi na to, że głównie jadłam w restauracjach sieci PKP :P

Oranżada w proszku w takiej rurce ;) Na sucho Vibovit też był dobry :P

Joanna K.-P. pisze...

Vibovit był pyszny! :)

Ale za 5000 można było kiedyś kupić aż 10 paczek ciasteczek Be-be! U nas w sklepie to było hiciorem. Albo dwie butelkowe oranżady o wdzięcznej nazwie Gucio. Mniam...

Kurde, to były czasy. A teraz w sklepikach szkolnych zamiast chio-chipsów i Tropica są marsy, lay'sy i, o zgrozo!, lody :-) Biedna nasza uboga młodzież :)

PS. A czy ktoś pamięta wafelki Kuku-Ryku?

dramona pisze...

Kuku Ruku jest śmierdzące i kosztuje dwa tysiące ...:)

Iga pisze...

Pamiętam te lizaki zrobione z czegoś takiego jak krówka, Hity się nazywały. Kiedyś sobie takim wyciągnęłam plombę.

Anonimowy pisze...

Hity rulezzz wyglądały jak coś bardzo obrzydliwego, brązowego na patyku, ale w smaku uchodziły. :)

PAJ-e też królowały w podstawówce szczególnie z pieczarkami.:)

Pamiętam jeszcze takie gumy do żuycia - SHOCK, który były obrzydliwie kwaśne a i tak je wszyscy kupowali. :)

Anonimowy pisze...

i ja, i ja...jeszcze wode z syfonu pamietam! pozdrawiam z deszczovego, gdanskiego srodmiescia :)

asia wu pisze...

Shocki to już w czasach podstawówki, a jeszcze wcześniej były gumy Turbo z obrazkami. Podobno rakotwórcze a i tak wszyscy jedli.

I jeszcze zbierało się naklejki z takich gum Cindy czy inna Barbie i zawsze brakowało jednej do uzupełnienia albumu. Kuzyn chciał oszukać i dostał od taty całe opakowanie, ale i tak tej naklejki nie znalazł :P

O czym ja w ogóle piszę...

Joanna K.-P. pisze...

Kurde, piszemy, jak byśmy mieli 100 lat :)
Hity pamiętam, ale czegoś takiego, jak PAJ nie. Może dlatego, że ze wsi jestem? U nas takich cudów nie było.
Gumy Turbo pamiętam i teksty o ich rakotwórczości też. Coś też było z gumą Donald nie tak :) Też coś powodowała.
A pamiętacie, jakim rarytasem był kiedyś Torcik Wedlowski? U babci go jedliśmy tylko na specjalne okazje... Ech...

Anonimowy pisze...

Yhmmmm, a co do zbierania różnych cudów z gum, to pamiętacie jak się kiedyś kupowało takie notesiki i wymieniało karteczkami? Każdy miał specjalny album i co jakiś czas naciągał rodziców na nowy notes (różne były, z dalmatynczykami, barbie, ehhh żyć nie umierać!!), no a potem się obowiązkowo trzeba było wymienić na przerwie!
Zdaje się że trochę nie na temat napisałam, bo prym wiodły smakołyki ze szkolnych sklepików, ale jakoś te karteczki mi utkwiły w pamięci.

Iga pisze...

Martito za okładkę dostawało się dwie karteczki ;) Ale to lata świetlne od oranżady w woreczku.
A tak w ogóle, to którą Martitą jesteś?:)

Anonimowy pisze...

Martita S. :) Do usług, kłaniam się! :) Wejherowo pozdrawia:)

248 pisze...

aHAHAAHahah tak oranżada w woreczku turbo i donald to było to :D LOL

@Martita karteczki były już w latach 90' wtedy już chyba nie było oranżady a woreczku ;(,

Pamiętam ją jak przez mgłę, ogólnie mam kaca i właśnie się obudziłem ze smakami na płyny i tak mi się przypomniało "O JAPIERDOLE ALEŻ TO BYŁA ORANŻADA- NAJLEPSZA NA ŚWIECIE I W HISTORII, tak bardzo bym się jej napił,..."

Ale wszystko wskazuje na to że nie ma gdzie jej dostać, właśnie od godziny szperam po internetach i tak mnie w końcu nostalgia wzięła że musiałem napisać coś o tej doskonałej oranżadzie.

/Dodam wszystkim niezorientowanym w temacie, że ŻADEN z napojów na świecie nie jest w stanie dorównać tej oranżadzie smakiem (choć trudno sobie to wyobrazić)

Iga pisze...

248 ja nawet nie chcę znać składu tego żółtego ustrojstwa ;)

Firma Piotruś pisze...

Cześć!
Andruty "Piotruś" można kupić w sklepach, które zaopatrują się w firmie "Piotruś".
Więcej można dowiedzieć się od właściciela - podaję kontakt:
www.andruty-piotrusia.pl