Węgorzewo a tam cała masa zabawy.
Grube koty.
R. wylewająca sobie piwo na spodnie.
Konkursy z nagrodami.
Gry i zabawy.
Ot, miejscowy koloryt :]
Wróciłam wczoraj w nocy, ale moja A. nadal nie rozpakowała mojej torby. Nie wiem, co to ma znaczyć ;p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
a ja właśnie wróciłam z węgorzewa tydzień wcześniej:) pięknie tam, koty widziałam, ale butelki inne,bardziej spacjałowate;) a teraz wpracy i mieście jakos mniej ciekawie.zazdroszcze ci tej odległości dotamtąd
5 godzin w pociągu, yeah ;)
ja 10 autem.ale wiesz,na mapie w kuchni w pracy trójmiasto - mazury wygląda zachęcająco blisko:P
Prześlij komentarz