Wczoraj był finał i Tomek chłopak z sąsiedztwa koniecznie chciał go obejrzeć i oddał mi swoje bilety do kina.
Zabrałam więc piękną A. na "Stan gry" z Benem Affleckiem i Kevinem Spacey'm, który dopiero na końcowych napisach okazał się być Russelem Crowem.
A jest to typowy amerykański film o spisku i aferze na szczytach władzy, w którą są zamieszani (oczywiście) biali, (oczywiście) konserwatywni kongresmeni. A którą rozwiązuje (oczywiście) gburowaty dziennikarz z (jak bardzo oczywiście) niezależną, ambitną, chudą i młodą dziennikarką (tak naprawdę blogerką, bo twórcy filmu chcieli być tak na czasie, jednak pracuje ona tylko przez pierwszy kwadrans filmu, trudno ustalić, kto wykonuje jej obowiązki gdy ona prowadzi śledztwo w krótkiej spódnicy i wysokich obcasach pokazując co i rusz swój nienaganny 48godzinny makijaż i włosy, które się nic a nic nie puszą ).
I mógł się skończyć już po pierwszym średnim popcornie spokojnie.
No ale spędziłyśmy sobie razem wieczór i przy okazji w towarzystwie fanfar zostało mi wręczone oficjalne zaproszenie.
I od sierpnia skończą się wypady do kina.
7 komentarzy:
Smutne.
A dlaczego zaraz mają się skończyć?
Będą wypady z kimś innym choć wiem,że to nie to samo...
Przytulam.
No bo halo... Kto tyle gada w kinie i robi głupie komentarze co 5 minut? Kto będzie tłumaczył Idze o so chozi? Normalnie casting trzeba będzie zrobić ;)
ja też dużo gadam i trzeba mi tłumaczyć o so chozi:P ale wiesz,z Tobą bym mogła chodzić, skoro tolerujesz gadanie;) tylko daleko trochę
Dzisiaj Jan dostał ultimatum - jeśli nie weźmie mnie na "Hańbę" z Malkowiczem, wracam do mamy (bo mam wyremontowany pokój). Ponadto, jestem teraz mobilna jak rtęć i pewnego dnia, kiedy opanuję tajniki czytania z map, zabiorę Cię osobiście do kina.
Sową nie zapomnij zażądać dużego popcornu.
popcornu nie popcornu, ale lody i cola muszą być :)
Kochana mniejsza z Barceloną czekamy na nową notkę co nas tam LIGA MISTRZÓW interesuje;)....
Prześlij komentarz