sobota, 10 października 2009

Niemożliwości

Nie potrafię i nienawidzę szyć.
Zbiera mi się na płacz, gdy trzeba przyszyć guzik i jestem w stanie wymasować mojej A. stopy za to, żeby to za mnie zrobiła.

Jednak nadszedł ten moment, w którym nawet ja - królowa świata - musiałam wziąć igłę z nitką do ręki.

Bianka musiała mi "pomóc".

Nie mogło być inaczej.


Jowita zorganizowała u siebie w domu imprezę przebieraną. Tematyka - postaci z filmów i bajek.

Przebrałam się za kelnerkę (hej, w niemal każdym filmie jest kelnerka). Ale i tak wyszło, że jestem pokojówką.


Sh. sam sobie zrobił kostium batmana z czarnego brystolu i prześcieradła ("z Ikei!!"). Tylko wyciął za małe dziurki na oczy :) Tu dodatkowo w peruce policjanta :)

Była kupa śmiechu.


I innych takich atrakcji typu butelka wódki w pokrowcu w lisa.


I teraz stoję przed wyzwaniem dziesięciokrotnie większym niż uszycie fartuszka.
Z głową, która z całą pewnością zaraz rozleci się na tysiąc małych kawałków, muszę obrać dynię na konfitury.

1 komentarz:

zgaga pisze...

Szycie czegokolwiek to dla mnie praca gorsza niż łupanie kamulców...
Konfitury z dyni? Sama je będziesz produkować? Jesteś baba-dziwo! Szacun!!!