Niestety w Spółdzielni Literackiej podczas zajęć praktyczno technicznych nie poznano się na moim talencie literackim i nie wygrałam żadnej nagrody.

Ale prawie nie płakałam.

(dzięki
Sh. wreszcie na tym blogu pokazały się zdjęcia, które nie sprawiają, że chce się umrzeć)
Po werdykcie pojechaliśmy z Kubą do Ucha na koncert, podczas którego na telebimie wyświetlany był obraz z endoskopii jednego z członków zespołu.
Ale dałam radę:

(I wracamy do znanej nam jakości zdjęć)
Czyli dzień jak co dzień.
9 komentarzy:
Wypada się cieszyć, że nie była to kolonoskopia, prawda?
Oj Zgago, chodzi o to, że była :(
Oooo...nowa fotka w avatarze:))
i to moja ulubiona, ostatnio:)
co to za pisanie w Instytucie? napisz cuś wincy... :)
Sową: www.spoldzielnialiteracka.pl
a widziałam cię w końcu na zdjęciu sh. z relacji z tegoż wydarzenia:) widziałam wprawdzie chwilę wcześniej i w albumie asi wu., ale to było zdjęcie zdjęcia,więc mniej się liczy:P
Kasia ja widzę siebie na co dzień, więc nie masz co się skarżyć ;)
ale ja nie widzę cię,tylko ruda burza wystaje zza bianki,ew spod kołdry:P
Yep, to właśnie ja ;)
Prześlij komentarz