Ilu niebieskookich brunetów potrzeba do naprawy zatkanego zlewu?
Jak się okazuje - żadnego.
Moja A. wróciła z pracy, założyła rękawice i odkręciła to ustrojstwo. Obie umarłyśmy z obrzydzenia, ale zlew sobie elegancko stoi przetkany.
Obejrzałam 'Senność' i mi jakoś tak smutno i strasznie.
Jakiś niebieskooki brunet jednak by mi się przydał.
wtorek, 25 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
Bo jak się kobita zaweźmie, to żaden, choćby najpiękniejszy z hydraulików, nie jest niezbędny! Uściski dla A.!
No właśnie,udałosię widzę!! "Senność" hm byłam na tym w kinie, nie był to film o łatwej miłości, wręcz przeciwnie i wynikało z niego,że niebieskoocy bruneci to często paskudne typy są...eh...
(dziwnie wyszedł mi ten komentarz,ale wybacz jakaś senna jestem;))
witam:) podoba mi sie twoje pisanie, będę odwiedzać:)
No dobra na niebieskookiego się zgadzam.Ale dlaczego tylko brunet? Blondyn nie może być?
Ja bym zawołała sąsiada!
Sama za nic na świecie!
Ale Wam gratuluję samozaparcia.
No proszę, Twoja A. nie dość, że prześliczna, to jeszcze sama zlew naprawia! Duży szacun, czyli, ani chybi, SZACUCH :-)
Ewo, widziałam Radiohead (wymawiane w radio3 "Radiohad") - jeszcze tylko Toy Dollsi i Rammstein i popełniam samobója, bo zobaczę wszystko, co warto.
szacuch! :D
Prześlij komentarz