niedziela, 13 listopada 2011

Przyjęcia niespodzianki

Uczestniczyłam w takich dwóch. Jedno odbyło się na cześć koleżanki Sh., gdy schowaliśmy się po ciemku w jej pokoju w 20 osób i czekaliśmy, aż przyjdzie, a mi się chciało siku. A z drugiego wróciliśmy wczoraj.
Gdy po kolei wchodziliśmy z klatki do mieszkania A., która pięknie śpiewa, oczy jej męża odzianego w luźny dość każualowy dres robiły się coraz większe. Wszystkiego najlepszego Michał! ;)
Impreza mimo, że robiona na kolanie i w wielkiej tajemnicy, była przednia. Zrozumiałam, że czas już iść, gdy pośród imion dla naszego nowego kota padały takie propozycje jak Bimber, Bigos i Bidet (żeby było podobne do "Bianka").

A co u mnie?

Kupiłam mieszkanie, zamieszkałam z Pegazem, więc jak sami widzicie, nic specjalnie ciekawego się nie dzieje.

No chyba, że przebieramy Bianusię za Króla Juliana i wtedy jest strasznie śmiesznie.

2 komentarze:

zgaga pisze...

Jakie piękne pojawienie się po dziesięciu miesiącach uporczywego milczenia! Mam pewnego rodzaju matczyną satysfakcję, że to moje dziecię Cię w jakimś stopniu zainspirowało!
Buziaki!

Iga pisze...

Nie sądziłam, że ktoś tu jeszcze zagląda... a jednak! Pozdrawiam :)