wtorek, 22 listopada 2011

IKEA

Zawsze sądziłam, że wszyscy mieszkańcy Trójmiasta, którzy mają dzieci, czekają na niedzielne popołudnia, by wsadzić dzieci do samochodów i jechać z nimi do Ikei. Gdzie te do woli biegają, biegają płacząc lub tylko płaczą. Musi być w tym ziarno prawdy, bo dziś, we wtorek w całym sklepie była może dwójka dzieci (oba płaczące, tylko jedno biegające).



I nikt inny jak Ikea właśnie odpowiada za chwilowe zbratanie się moich dwóch kotów.



Bo nawet Bianka słysząc szelest folii zawsze wyjdzie ze swojej kryjówki, by ją pozaczepiać. Bratanie trwało pół minuty, nie skończyło się najlepiej dla Bolusia, a dla folii jeszcze gorzej.



W przybijaniu ramy pomagał Bolek.


A oto efekty.


Jak widzicie moi drodzy Czytelnicy, jeśli idzie o zdjęcia, ich jakość jest niezawodnie ta sama :)

2 komentarze:

Neskavka pisze...

No proszę!
Pięknych masz pomocników.A obraz nawet prosto wisi.

scenki pisze...

Jest pudełko, jest reklamówka - jest zabawa :)