I chociaż Rudzia twierdzi, że to niedobrze (choć użyła innego epitetu) dawać go w połowie miesiąca, to ja sobie jednak pozwolę, o:

Czerwiec jak czerwiec. Naprawdę.
Robię, co do mnie należy. To samo co Wy.
Latam do swojej siostry do Anglii ściskać mojego siostrzeńca, który jest mały, różowy i rozdarty. Jem truskawki, nektarynki, kabanosy i kopce kreta.
Całuję Pegaza, oglądam mecze bez dźwięku, czekam, aż Aga wróci, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe.
Jak każdy normalny człowiek pracy jadę jutro na imprezę integracyjną w mazurskie knieje, żeby toczyć się w dużej gumowej kuli i spaść z quada (pod wpływem wezbranych emocji i dużego słońca).
Standardy.
Tak naprawdę to czekam na jesień, która wszystko odmieni :)
2 komentarze:
Liczyłam na zdjęcie choć kawałka nogi czy innej części siostrzeńca a tu nic. Jesień -bo Cię palnę.
Przecież z dźwiekiem nie da się ogladać bo te trabki wykańczają;)....
Prześlij komentarz