Potem pojechaliśmy do kina na "2012", by obejrzeć 30 minut świetnych efektów specjalnych poprzerywanych nadętymi dialogami, absurdalną fabułą i niedorzecznym scenariuszem.
Poszliśmy z całą bandą moich ludzi do Koliby, gdzie odbyła się impreza tego roku z kumulacją alkoholu, dobrej muzyki, tańca na stole i alkoholu.
I Pegaz uparł się, że jest Michaelem Jacksonem i że nie odda tego kapelusza.

Potem było mnóstwo mniej lub bardziej nadających się do opublikowania wydarzeń, aż pojechaliśmy na kręgle, gdzie dałam mu ze sobą wygrać, żeby mu nie było przykro. Bo takie już mam dobre serce i nic na to nie poradzę.

I muszę spalić ten kapelusz.
4 komentarze:
Wyszłaś z kina? Mnie się nie zdarzyło... Choć miewałam chęć...
ja zrozumiałam, że 30 minut filmu było z efektami, a reszta do dupy :)
Przepraszam, ale jakim prawem chcesz spalić kapelusz, który osobiście podarowałam Pegazowi?
Popieram Joannę!
Kapelusz jest piękny!
Prześlij komentarz