wtorek, 23 lutego 2010

W słowiańskim Aspen czyli Bukowina

Jesteście ostatnimi osobami, którym jeszcze nie odpowiadałam na pytanie "no i jak tam? nauczyłaś się jeździć na desce?"

Było super i nie nauczyłam się.


Wierzę, że ludzie mają talenty.
Nikodem ma talent do jeżdżenia na desce i dlatego jest instruktorem.
A., która pięknie śpiewa ma talent do śpiewu i dlatego jest piosenkarką.
Piękna A. ma talent artystyczny i dlatego prowadzi kursy rękodzieła dla wszystkich chętnych z Leeds i okolic.
Ja potrafię rozkładać palce u stóp i dlatego nie jeżdżę na desce, nie śpiewam i nie zajmuję się rękodziełem.

Z deską było tak.
Był płacz, był wrzask, było "zostaw mnie! zostaw mnie!".
Ale ja i Pegaz nadal jesteśmy razem.

Bo w końcu pojechaliśmy tam dobrze się bawić.

Plan wykonany w stu procentach!
(przeze mnie - jako przodownicy wykonywania wszelkich planów - nawet w 200%, co odbiło się dość szerokim echem jeśli nie w Bukowinie, to na pewno w naszym domku z boazerii, a rano w mojej głowie).


Pegaz, który jest zwycięzcą mistrzostw świata we wszystkim, śmigał sobie elegancko na desce. Tu składa pokłon temu stoku.

Ja w tym czasie straszyłam miejscową misiopodobną zwierzynę.

Urlop był przeudany. Nawet mimo tego, że każdego (KAŻDEGO) dnia Sh. wysyłał mi smsy z pytaniem o to, czy Pegaz już mi się oświadczył, a ja za każdym razem musiałam odpisywać, że nie :P

Wczoraj byłam na bardzo dobrym filmie - "W chmurach" z Clooneyem.
To o facecie, który musiał przelecieć tysiące mil, żeby zrozumieć, że nie chce żyć sam.

Mi wystarczyło 600 km w obie strony.


A co u Was?

sobota, 13 lutego 2010

Dotarłam

Po tysiącu czterystu dziewięćdziesięciu dwóch godzinach w pociągu z połową Trójmiasta w przedziałach dotarłam do Pegaza.


Wyjeżdżamy do Bukowiny w poniedziałek, a póki co spisujemy rzeczy do zabrania ze sobą.

Ciężko, ciężko :)

czwartek, 11 lutego 2010

Ratować świat

Postanowiłam ratować świat przed zimą.


Jak?
Jadę w góry.


Bo co może się stać, gdy ja jadę na deskę?
Oczywiście przyjdzie odwilż.


Pierwszy raz nie będę widzieć Bianki tak długo i już mam depresję.
Dzwoniła do mnie Kasia, która jest za mnie na koncercie Depeche Mode w tej chwili i dała trochę posłuchać.
Humoru nie poprawił nawet film "To skomplikowane" z Meryl Streep, która była fantastyczna i na tym kończą się jego jasne punkty.


Ale liczy się tylko jedno - sobota 7 rano i Pegaz na dworcu.
No i fakt, że ratuję świat.

piątek, 5 lutego 2010

Cieszymy się!

Nie dość, że Meryl Streep dostała nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej, to jeszcze Z. się wczoraj obroniła!


Dziś zatem u mnie spotkanie na szczycie na cześć Z.
Z., Bianka i ja, a co!


Więc cieszymy się!

poniedziałek, 1 lutego 2010

Nie lubię siebie

Oj dziś nie lubię siebie bardzo :/


Na chwilę obecną mam dwa problemy: jestem najgrubszym człowiekiem w Trójmieście i wydaję pieniądze bez opamiętania.
Ok, mam trzy, Pegaza tu nie ma.

Ale do rzeczy.

Postanowiłam walczyć z tym i od lutego chodzić na fitless i nie kupować już więcej ani jednego ubrania.

Stałam ze swoją zieloną torbą z dresami, z adidasami, z butelką wody na przystanku tramwajowym.
Tramwaj spóźniał się jakieś 15 minut.
Pomyślałam(dość wątpliwe), co następuje:
'eee, pewnie nie przyjedzie' i poszłam do Galerii Bałtyckiej na zakupy.


Teraz pogrążam się w rozpaczy, bo niby gdzie ja teraz będę chodzić w tej spódnicy krótszej od gumki do włosów, zwłaszcza z tym wyglądem wieloryba i że teraz to Pegaz z całą pewnością się ze mną nie ożeni i umrę.




A to jest Tylkowski, który mówi mi, że jutro też jest dzień i tylko w nim moja nadzieja :/