Stało się. Wczoraj wieczorem miał miejsce mój debiut sceniczny.
Diabeł ode mnie z pracy (a jednocześnie wokalista) przedstawił mnie jako dziewczynę o ognistych włosach, która nigdy nie przyszła na próbę i trudno mu nie przyznać tutaj racji.
Problem jednak został rozwiązany. Ponieważ stojąc zaraz pod sceną łączyłam się telepatycznie z drugim wokalistą, który śpiewał moim głosem, tylko lepiej, a ja skupiałam się na wyglądaniu.
Uważam, że spokojnie mogłabym zostać kaszubską Beatą Kozidrak, bo koncert powalił na kolana.
Także Diabła, który dzisiaj w pracy wyglądał bardzo niewyraźnie.
Bo - jak to się mówi - wielko gwiazdo trzeba się urodzić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Jo! Mosz recht!
A zaśpiewałaś ten fajny numer z W pustyni i w puszczy?
"Wyciągnij dłonie i chwyć marzenia...", albo Józka chociaż?
"Pegaz! Nie daruję Ci tej nocy!" :-))
Prześlij komentarz