Jasne.
Można by się było chwalić. Że Łódź, że tydzień mody, że kamera i mikrofon i kartka z napisem PRESS.
Ale trudno tu udawać czołową polską reporterkę, bo dobrze mnie znacie i nie zdziwi Was np. to, że podczas jednego z pokazów nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, bo zapomniałam włożyć baterię do aparatu.
W Łodzi (mieście pięknych, studenckich lat Sową) byłam po raz pierwszy. Mimo, że byłam na obcej (choć obiecanej) ziemi to postanowiłam pozostać sobą.
Od razu zaprzyjaźniłam się więc z panem Zdzisławem taksówkarzem, który opowiadał mi sprośne dowcipy o sprzedawcach ziemniaków i zakosiłam z hotelu małe buteleczki z szamponem i żelem dla Pegaza. Bo klasy się po prosu nie da wyzbyć.
Relacja z moich dziennikarskich dokonań, o których mówić będą pokolenia, znajduje się zupełnie gdzie indziej, ale muszę tu chociaż napomknąć o tym, jakie to jest fantastyczne miasto. Gdy zobaczyłam przedwojenne fabryki z witrażami, kotłami, zegarami, hakami, dźwigami, w których normalnie odbywały się pokazy, impreza i koncert, to odpadłam.
Wszystko pięknie, jednak po codziennym patrzeniu na modelki, projektantki, stylistów i ludzi z tzw. branży, jakkolwiek pod tymi fantazyjnymi grzywkami, kośćmi policzkowymi i dziwnymi ubraniami z pewnością są sympatyczne osoby, to bardzo potrzebowałam powrotu do mojej ukochanej rzeczywistości w Gdańsku.

ALE!
Co tam tydzień mody w Łodzi! Do Maca wróciły kręcone frytki!
3 komentarze:
A pamiętasz nasze ostatnie wspólne kręcone frytki?
nie no, frytki to największy nius;) a rodziców tak stresować po co, nie pisze się takich rzeczy:P
pieprzyc frytki! do Maca wrocily McFlurry z Daimem i polewa karmelowa!!! aaaa!!!
Prześlij komentarz