Gdy już wylądowałam w E. z bukietem kwiatów w ręku (swoją drogą pierwszy raz w życiu zobaczyłam zielone kwiaty), zadzwoniłam do Mamy i okazało się, że właśnie była w drodze na działkę i wjechała rowerem na najwyższą górę na świecie. No cóż, musiała szybko wrócić, bo byłam głodna :)
Po okrzykach radości i niedowierzania zjadłyśmy rybę, makaron z truskawkami, ciastka, winogrona i kiełbasę, napiłyśmy się piwa i obejrzałyśmy w piżamach "You Can Dance".
Nie może zatem dziwić mój apel - zrobić więcej takich dni!

1 komentarz:
No tak cała córka Iga:).....
Prześlij komentarz