wtorek, 4 maja 2010

Cuda wianki i grill

Deszcze, wiatry i inne burze były na południu kraju dość oczywiste - w końcu jechałam na majówkę do Pegaza.

Kto by się jednak przejmował aurą, w takim pięknym stanie :)
(tak czytam to siódmy raz i za każdym razem coraz bardziej wydaje mi się, że można pomyśleć, że jestem w ciąży)
(nie jestem)
(chodzi o inny stan)


Tu Pegaz okazuje mi miłość, ale A., która pięknie śpiewa mówi, że to wygląda, jakbym całowała się z lamą.

Tu czynię wianek :]

Wciąż czynię wianek.


Z serii: "Dobre zdjęcia makro. Rozdział: jak ich nie robić"

A tu na zlocie ludzi, którym wydaje się, że są rycerzami i mają śmieszne brody.

A to gniazdo bocianie na grillu to nowatorski sposób jego rozpalania.
Powiecie: nonsens! Tak nie da się rozpalić grilla!

I no cóż, trudno mi się z Wami nie zgodzić :)

2 komentarze:

Joanna K.-P. pisze...

Lama, lama! :-)

Ale ja lubię Cię czytać. Od razu życie wraca!!!!

Kkasiaka pisze...

życie wraca i widać wiosnę od razu;) nie wiedziałam, że jesteś aż TAK ruda:) ale wygląda super!