Kojarzycie te lampiony, które należy podpalić, one wypełniają się ciepłym powietrzem i wtedy unoszą się w powietrzu niosąc życzenie do nieba?
Otóż to tak nie działa.
Nasze od razu spadły na śnieg, zgasły i się podarły.

Ale z pewnością spełniły marzenia Bolutka.
I przyszedł luty, a z nim nasz urlop, minus milion stopni i moje przeziębienie.

W sobotę jedziemy do miasta rodzinnego Edyty Górniak, a stamtąd już tylko wyżej i wyżej, aż spotkamy Adama Małysza, hej!
3 komentarze:
Kocia radość musiała być ogromna :)
Hej Ela, pozdrawiam Cię! :)
przed chwila prawie dostalam zawalu, bo zamiast Twojego bloga wylazl mi komunikat, ze jest Error 503 i Twoj blog nie istnieje. To by byl armagiedon!!
Prześlij komentarz